Radość Ewangelii – cz. 4
Papież przypomina wszystkim, którzy niejako żyją na pustyni, że także tam muszą promieniować światłem Ewangelii. Prosi, byśmy nie pozwolili się okraść z nadziei, bo często pustynia jest tym miejscem, gdzie na nowo odkrywamy radość wiary.
2013-12-17
Papież Franciszek uznaje ogromny wkład Kościoła w dobro istniejące we współczesnym świecie. Pisze w swojej adhortacji: „Nasz ból i nasz wstyd za grzechy niektórych członków Kościoła, i za nasze własne, nie powinny prowadzić do zapomnienia, jak wielu chrześcijan daje życie z miłości”. Wymienia w tym kontekście m. in. pomoc ludziom w leczeniu lub towarzyszenie w godnym umieraniu, pomoc osobom uzależnionym, troskę o edukację dzieci i młodzieży, pomoc świadczoną osobom starszym i opuszczonym. Mimo to, ludzie Kościoła nie są odporni na wpływy zglobalizowanej kultury, która może ich jakoś ograniczać, dlatego Papież uważa, że powinny istnieć „miejsca dla odnowy własnej wiary w ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Jezusa, dla podzielenia się własnymi najgłębszymi pytaniami i codziennymi troskami, do głębokiego i przeprowadzonego według ewangelicznych kryteriów rozeznania dotyczącego własnego życia i doświadczenia, by ukierunkować w stronę dobra i piękna własne wybory osobiste i społeczne”. Bo wyzwania, przed jakimi stoi ewangelizacja mają nie tylko charakter zewnętrzny, ale nieraz także dotyczą wnętrza Kościoła. To pewne pokusy, stojące przed ludźmi zaangażowanymi w duszpasterstwo.
Wśród tych pokus Papież wymienia „nadmierny indywidualizm, pewien kryzys tożsamości oraz spadek gorliwości”. W konsekwencji przekazywania przez media nieufności wobec przesłania Kościoła i pewnego rozczarowania, także ludzie zaangażowani w duszpasterstwo mogą pogłębić w sobie kompleks niższości, co prowadzi do relatywizowania lub do ukrywania swoich chrześcijańskich przekonań. Taka postawa nie pozwala się w pełni zaangażować w dzieło ewangelizacji, więc trudno mówić tu o jakiejś „radości z misji”.
Papież przestrzega też przed relatywizmem życiowym, który sprawia, że zamiast „dać życie za innych”, żyjemy tak, jakby inni nie istnieli, jakby nie istnieli ubodzy lub ci, którzy jeszcze nie usłyszeli Chrystusowego orędzia. Żyjemy tak, jakby nie istniał Bóg i pozwalamy się okradać z misyjnego entuzjazmu.
Istnieje także niebezpieczeństwo pewnej egoistycznej acedii. Co to oznacza? Papież wyjaśnia, że wielu świeckich boi się podjąć jakiegoś apostolskiego zadania i zaangażowania, które mogłoby ich pozbawić wolnego czasu. Podobnie dzieje się w wypadku kapłanów obsesyjnie zatroskanych o swój wolny czas. A przecież zadanie ewangelizacji powinno być radosną odpowiedzią na Bożą miłość, która wzywa do radosnej i przynoszącej owoce misji. Papież nie poprzestaje na samym zasygnalizowaniu problemu, ale wskazuje też na przyczyny acedii. Nie zawsze jest to nadmiar aktywności. Czasem po prostu brakuje cierpliwości, motywacji lub braku duchowości. Niekiedy ludzie zaangażowani w duszpasterstwo nie potrafią znieść myśli o porażkach ani krytyki krzyża.
Największe zagrożenie Ojciec Święty widzi w „szarym pragmatyzmie codziennego życia Kościoła, w którym pozornie wszystko postępuje normalnie, podczas gdy w rzeczywistości wiara się wyczerpuje i stacza w miernotę”. W związku z tym Papież z naciskiem powtarza gorący apel: „nie pozwólmy się okradać z radości ewangelizacji!”, bo „radość Ewangelii jest tym, czego nic i nikt nie zdoła nam odebrać” – podkreśla Papież powołując się na słowa św. Jana. Wymówką nie może być choroba współczesnego świata i Kościoła. To tylko wyzwania, które należy podjąć, by tam, gdzie „wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 2). „Nasza wiara wezwana jest, by dostrzec wino, w które może być przemieniona woda, i odkryć ziarno rosnące pośród kąkolu” – napisał papież Franciszek.
Kolejna pokusę tłumiącą zapał i odwagę jest poczucie przegranej. By podjąć walkę trzeba wierzyć w zwycięstwo. Trzeba pamiętać, że chrześcijański tryumf, choć zawsze jest związany krzyżem, to jednocześnie jest sztandarem zwycięstwa.
Papież przypomina też wszystkim, którzy niejako żyją na pustyni, że także tam muszą promieniować światłem Ewangelii. Tą pustynią mogą być państwa, które budują bez Boga lub niszczą swe chrześcijańskie korzenie. Mogą nią jednak być także nasze rodziny czy środowiska pracy. Papież prosi, byśmy nie pozwolili się okraść z nadziei, bo często pustynia jest tym miejscem, gdzie na nowo odkrywamy radość wiary, bo na pustyni odkrywa się wartość tego, co się utraciło. Tym bardziej potrzeba na niej ludzi, którzy mogą wskazać drogę do „źródła wody żywej”
Papież wskazuje, że rozwój narzędzi komunikacji międzyludzkiej stanowią duża szansę dla ewangelizacji, bo dają większe możliwości spotkania się i wzajemnej solidarności, dlatego nie wolno się przed nimi zamykać. Trzeba też pamiętać, by podejmować ryzyko stawania twarzą w twarz z drugim człowiekiem, z jego bólem, prośbami i problemami. „Syn Boży przez swoje wcielenie zachęcił nas do rewolucji czułości” – pisze Papież. Ostrzega jednocześnie przed izolacją od innych. To takm jakbyśmy akceptowali Chrystusa ale bez Jego ciała. Nie powinniśmy uciekać od „osobistej i angażującej relacji z Bogiem, która jednocześnie angażuje nas z innymi”. Papież radzi, aby „nauczyć się odkrywać Jezusa w twarzy innych” i woła: „nie pozwólmy się okraść ze wspólnoty”.
Kolejnym zagrożeniem, na które wskazuje Ojciec Święty jest duchowa światowość ukryta pod pozorami religijności czy nawet miłości Kościoła, która polega na szukaniu własnej chwały i osobistych korzyści zamiast chwały Boga. Często prowadzi ona do tego, że „zamiast ewangelizować, analizuje się i krytykuje innych i zamiast ułatwiać dostęp do łaski, traci się energię na kontrolowanie”. Duchową światowość Papież nazywa bez ogródek „straszliwa korupcją pod pozorem dobra. Pisze: „Należy jej unikać, kierując Kościół na drogę wyjścia poza siebie, misji skoncentrowanej na Jezusie Chrystusie i zaangażowania na rzecz ubogich. Niech Bóg nas wybawi od Kościoła światowego pod duchowymi i duszpasterskimi przykrywkami! (…) Nie dajmy się okraść z Ewangelii” - woła!
Papież przestrzega także przed prowadzeniem wojen wewnątrz Bożego Ludu, do czego nieraz prowadzi „duchowa światowość”. Niektórzy zamiast żyć serdeczną przynależnością do Kościoła z jego bogatą różnorodnością, bardziej należą do tej czy innej grupy, uważając że jest wyjątkowa i specjalna. Papież, przypominając wezwanie Chrystusa: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 35), woła: „Uwaga na pokusę zazdrości! Jesteśmy w tej samej łodzi i zmierzamy do tego samego portu! Prośmy o łaskę radowania się z owoców innych, należących do wszystkich”. Prosi nas także, abyśmy nie pozwolili okraść się z ideału miłości braterskiej.
Ojciec Święty przyznaje, że wśród świeckich znacznie wzrosła świadomość swojej roli w Kościele, uważa jednak że w wielu regionach świata jest ona niewystarczająca. Często zaangażowanie świeckich ogranicza się do zadań czysto wewnętrznych w Kościele, a nie przenika do świata społecznego, politycznego i ekonomicznego. Dlatego ważnym wyzwaniem duszpasterskim wydaje się formacja świeckich. Papież dotyka także problemu wkładu kobiet w odpowiedzialność duszpasterską, ale uważa, że trzeba jeszcze bardziej poszerzyć przestrzenie dla bardziej znaczącej obecności kobiet w Kościele, zwłaszcza tam, gdzie podejmowane są ważne decyzje, pamiętając, że kapłaństwo zarezerwowane dla mężczyzn, jako znak Chrystusa Oblubieńca powierzającego się w Eucharystii, jest kwestią nie podlegającą dyskusji.
W drugiej części swej adoracji Papież podjął także problem duszpasterstwa młodzieży, które bardzo ucierpiało w zderzeniu ze zmianami społecznymi. W powstawaniu i rozrastaniu się rozmaitych młodzieżowych ruchów papież dostrzega działanie Ducha Świętego odpowiadającego na potrzeby młodych, twierdzi jednak, że trzeba się starać, by bardziej uczestniczyły one w obrębie wspólnego duszpasterstwa Kościoła. Papież Franciszek dostrzega zaangażowanie młodych w walkę z rozmaitymi chorobami świata i ich wolontariat w wielu dziedzinach oraz zaangażowanie misyjne. Cieszy go również, że młodzi są „pielgrzymami wiary”.
Osobny problem Ojciec Świety dostrzega w kryzysie powołań do kapłaństwa i życia konsekrowanego. Twierdzi, że „często przyczyną tego jest brak we wspólnotach zapału apostolskiego, który by zarażał, dlatego nie budzą one entuzjazmu i nie stają się atrakcyjnymi”. Z drugiej strony, mimo braku powołań dostrzega konieczność większej selekcji kandydatów do kapłaństwa, zwłaszcza pod kątem motywacji jaką kierują się młodzi mężczyźni wstępujący do seminarium
Kończąc ten rozdział adhoracji Ojciec Święty wyraża nadzieję, że wspólnoty, które zechcą uzupełnić jego analizę problemów będą słuchały młodych i osoby starsze, bo tak jedni jak i drudzy są nadzieją narodów. Starsi – bo wnoszą pamięć i mądrość doświadczenia, które pozwala nie powtarzać starych błędów, a młodzi – bo wzywają do pogłębienia nadziei i otwierają nas na przyszłość.
Papież kończąc tę część adhortacji, pragnie nas zarazić swoim optymizmem. Pisze: Wyzwania są po to, aby im podołać. Bądźmy realistami, ale nie tracąc radości, śmiałości i poświęcenia pełnego nadziei! Nie dajmy się okraść z misyjnej siły!”