Nie jest łatwo pytać Pana Boga o Jego wolę wobec mojego życia.
Panie, jestem Twoim sługą
Czy potrafię zobaczyć radującego się Jezusa? Czy ja umiem się radować Bożą radością?
Przecudnie dzisiaj wyglądało niebo... stałam przed oknem, do niego wygięty jak rogal zaglądał złoty księżyc, a obok niego migały gwiazdy. Tak samo było tej nocy, gdy spośród wielu dzbanów Pan poprosił o moje naczynie.
Wielu wierzących oddałoby bardzo dużo za to żeby dostrzec realną obecność Boga w ich życiu. Niekiedy przysłania Go duchowa pustka, niekiedy inne sprawy i rzeczy.
„Panie, czy chcesz, byśmy powiedzieli…”
Ile różnych miar używam do mierzenia ludzi! Układam ich według mojej potrzeby, mojej oceny.
Pan Jezus poucza mnie w dzisiejszej przypowieści o Łazarzu i bogaczu, że zbytnia troska o ciało, bez walki o duszę, o życie wieczne, prowadzi do wiecznego potępienia.
Łatwo było trwać przy Nim, gdy tłum wiwatował, chciał obwołać go królem, czy ścielił Mu pod nogi palmowy kobierzec. Dużo trudniej usłyszeć, że „Syn Człowieczy będzie wydany...”. Jeszcze trudniej zrozumieć. Nie rozumieli, nie pojmowali, bali się zapytać...
Kiedy Jezus pyta się nas, za kogo Go uważamy, pyta po prostu o nasz stosunek do Niego. Wiele w naszym życiu zależy od tego, jaki jest nasz stosunek do Jezusa, bo tylko On może nas zbawić.