Jej życie, wypełnione służbą i modlitwą, pozornie nie obfitowało w wielkie, spektakularne wydarzenia. Obdarzając Boga i bliźniego całym swoim czasem, właściwie nie opuszczała murów szpitala.
Chociaż do końca trapiły ją poważne schorzenia, potrafiła skoncentrować się na swoim duchu, którego prowadziła świadomie do jedności z Bogiem.
Leśna samotnia stała się domem Szymona na dwadzieścia długich lat, aż do czasu, kiedy Matka Boża poleciła mu, by przyłączył się do pewnych mnichów, którzy wkrótce mieli przybyć do Anglii z Góry Karmel w Palestynie.