Uczmy się od Maryi ukierunkowania w stronę natchnień pochodzących od Pana, czuwania w otwartości na Jego Słowo.
Nikt nie zna nas tak dobrze jak Jezus.
Łatwo wpaść w sidła pychy, grzesznej ambicji przewyższania innych w dostojeństwie i zaszczytach. Zdarza się, że w modlitwie prosimy o rzeczy, które wcale nie przyczynią się do naszego wzrostu duchowego, czasem nie mamy do końca świadomości, o co prosimy.
W życiu duchowym nie ma miejsca na takie wyrachowane podejście.
Do tej drogi, którą wybrał Abram, drogi prowadzącej do życia, wiedzie ciasna brama.
Samo mówienie o Bogu to za mało. Za słowami musi iść nasze życie.
Świadomość, że nasze ziemskie życie dobiega końca, zmienia nasz stosunek do materii, do tego, co tutaj pozostawimy.
Jedność jest prawdziwa tylko wtedy, kiedy jest jednością w Bogu.
Nie można wyobrazić sobie na tym świecie większego daru niż Najświętszy Sakrament. Obecność Jezusa pod postacią Chleba jest czymś co nadaje sens naszemu istnieniu, naszej wierze, naszej wędrówce przez życie.
Nasze życie zmienia się, ale się nie kończy. To właśnie przez pryzmat zmartwychwstania musimy patrzeć na nasze życie, bo to ono nadaje mu sens.