Piękna jest odpowiedź Jezusa. Mnie znacie, ale Ja nie od siebie przyszedłem. Posyła mnie ten, którego wy nie znacie, ale Ja Go znam. Znam Go; Od Niego jestem; On mnie posłał.
Ja sam muszę wybrać i przyjąć czas postu – ten teraz, czas Wielkiego Postu razem ze wspólnotą Kościoła oraz przyjąć każdą chwilę i okoliczność, która jest dla mnie trudna, wymaga ofiary, rezygnacji, odmowy. To jest mój post! Czy jest teraz?
Czy gałęzie mojej codzienności, moje serce, moja praca i służba, moje cierpienie, choroba i starość są zanurzone w Jezusie i dają schronienie innym?
Tak sobie medytuję, że musiało być drugie zwiastowanie. Pierwsze Maryi w Nazarecie, a drugie w Ein Karen – Elżbiecie. Ona już wiedziała zanim urodziła syna, że jego imię to Jan i to znaczy „dobry jest Pan”.
Znaki od Boga! Zobaczyć, usłyszeć, ujrzeć a może poczuć te wszystkie wydarzenia i poznać, że blisko jest Królestwo niebieskie, że Jezus jest blisko – żywy, prawdziwy tu i teraz.
Pragnę Ciebie Jezu, chcę usłyszeć po raz kolejny swoje imię z Twoich ust i przyjść tak, jak wołasz.
Może nie rozumiem cierpienia mojego i moich bliskich, może mój krzyż jest dla mnie za ciężki i tak trudno jest mi powiedzieć: „Jezu, Ty jesteś moim Panem i Zbawicielem, Mesjaszem”.
Czego mi brakuje w życiu? Nie o wino przecież chodzi. A moje stągwie-dzbany życia czym wypełniam? Jaka jest moja codzienność, co wlewam do środka? Moją chorobę, ból, cierpienie, niepełnosprawność, moją służbę i pracę, moją rodzinę, a może moje słabości, mój grzech grzech.
Każdy z nas jest na wagę złota. I wszystkie te dziewięćdziesiąt dziewięć też na taką samą wagę. I ta jedna owca zagubiona – też.
Zanurzając się w dzisiejsze Słowo Boga stawiam pytania: Gdzie jestem?, Kim jestem? Czy jestem z Jezusem, czy ze światem? Co jest moją radością, a co jest moim płaczem i zawodzeniem?