I cuda są! I jest wołanie Miłości, jak krzyk biada! Spośród tych cudów, pośród tego biada i słów, trzeba żebym to jedno zapamiętała: wołanie Miłości... Może ta właśnie czynność mnie ocali.
Nie odsyłaj mnie do innych sprzedawców, napełnij moje naczynie olejem przeznaczonym do spalania przed Panem. Niegasnący Płomieniu, rozpal we mnie ognisko tęsknoty i pragnienia czujny zapał.
Serce moje – Twój dom – szlachetnym uczyń, gotowym na dokonywanie zmian. Wiarą je wypełnij tak wielką, że Cię zadziwi zawsze.
Spojrzenie z bliska bez zastrzeżeń. Słowa „Pójdź za Mną”. I ta chwila zupełnej gotowości na życie witane od nowa, stworzyły człowieka nowego i nadały człowieczeństwu imię – Mateusz.
Rosnę jak drzewo figowe. Przez lata kształtuje się jego korona. I mogę tak rosnąć bezpłodne, cień liści darując Przechodniowi, nic więcej.
Nie lęk, nie cierpienie mam rozpościerać nad sobą jak sztandar, ale pewność zmartwychwstania!
Tych twarzy oprawców, wrzeszczących gardeł nikt nie dobierał. Tłum. Przypadkowi przechodnie. Ciekawi z ulicy. Zebrani na dziedzińcu.
Człowiek nigdy nie jest tak piękny jak wtedy, gdy prosi o przebaczenie lub gdy sam przebacza.
Każde ze słów, które powiesz, zostawia po tobie ślad, ono też określi coś zrobił, ze swego życia. Będzie mówiło w twoim imieniu, kiedy sam nie powiesz już nic.
Będę podążać na wzór Trzech Króli, by oddać pokłon Stwórcy – Dawcy darów i Twórcy stworzenia.