Można by powiedzieć, że za nami kolejny, podobny do poprzednich, pielgrzymkowy dzień w Lourdes: Msza święta, dwie procesje – eucharystyczna i maryjna, indywidualne wizyty w Grocie Objawień… Ale nie. Tutaj – paradoksalnie – żaden dzień nie jest podobny do poprzedniego, choć codziennie wszystko się powtarza... Jak to możliwe?
Słowo, czyn, modlitwa i wzrok utkwiony w oblicze miłującego Pana, bo człowiek Chrystusowy nie może być zły i niewdzięczny, nie może sądzić, nie może potępiać, ale ma odpuszczać, dawać i być dla braci i sióstr zawsze i wszędzie. Ma miłować na przepadłe, bo Bóg nas umiłował, nie oszczędzając nawet własnego Syna, wydając Go na śmierć krzyżową za nasze grzechy.
Lourdes żegna pielgrzymów słońcem i deszczem. W ostatni pełny dzień pobytu u Matki Bożej był czas na modlitwę, ale również na podsumowanie minionych dni oraz na okazanie wdzięczności ludziom.
Może być tak, że ciągle widzę ciemność albo ciągle widzę tylko brzydotę i zło w świecie. Wówczas bardzo łatwo jest mi w czymś pięknym wyszukać drobiazg, który nie jest idealny. Inni mówią mi, że jest inaczej a ja upieram się i potrafię zawzięcie bronić mojego widzenia świata.
Sakrament namaszczenia chorych przyjęty tutaj, w Lourdes, dla wielu ma szczególne znaczenie. Dzisiaj, na zakończenie pobytu w światowej stolicy chorych, uczestnicy V Archidiecezjalnej Pielgrzymki Osób Chorych i Niepełnosprawnych mogli zbliżyć się do Jezusa uzdrawiającego, przyjmując z rąk kapłana znak namaszczenia olejem.
„Tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Stawiajmy ciągle Eucharystię na pierwszym miejscu w naszym życiu, poprzez niedzielny udział w niej i jak najczęstszy w tygodniu. Właściwie tylko choroba lub niedołężność zwalnia nas z tego jednego z najważniejszych chrześcijańskich obowiązków.