Nietrudno wyobrazić sobie rozpacz tamtych matek, czy bezsilny żal ojców, którzy nie zdołali uchronić swoich dzieci przed siepaczami Heroda. Z pewnością wszyscy oni zadawali Bogu podobnie dramatyczne pytanie: „dlaczego?”: „Dlaczego i do nas nie posłałeś swego Anioła, aby ostrzegł nas przed niebezpieczeństwem?”.
Dziś, w Pierwszą Niedzielę po Narodzeniu Pańskim obchodzimy Uroczystość Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa.
Przedziwne spotkanie Nowonarodzonego Zbawiciela z okrutną śmiercią poniesioną dla Jego imienia i narodzinami dla Nieba św. Szczepana – pierwszego męczennika. Czy tak naprawdę musi być? Przecież było tak miło i przyjemnie!
A może by tak spróbować dzisiaj odczytać tę ewangeliczną relację inaczej niż dotychczas… Może moglibyśmy wyjść nagle z roli samych tylko obserwatorów i znaleźć się w centrum wydarzeń…
Jej dusza wpadła w tak wielki zachwyt nad dobrocią, łaskawością i miłosierdziem Boga, iż nieustannie, jakby niezależnie od Niej samej, wielbi Boga i wysławia Jego przymioty.
„Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”.
Bóg nie wycofał swojej obietnicy. Dał tylko Zachariaszowi czas na przemyślenie własnej postawy, czyniąc go niemym na 9 miesięcy. To nie kara ani Boży dopust – to dla Zachariasza szczególny czas łaski – czas na odbudowanie swej wiary i zaufania Bogu.
Ewangelista z naciskiem podkreśla, że Józef był człowiekiem sprawiedliwym to znaczy pełnym czci wobec Boga, zawsze wiernym Jego Prawu. Ta wierność Bogu wymaga nieraz heroizmu i wielkiej odwagi.
«Bracia: Radujcie się zawsze w Panu; Jeszcze raz powtarzam: radujcie się!»
Wsłuchujmy się w głos Jana Chrzciciela i próbujmy wyprostować kręte ścieżki naszych serc, by były zdolne w Małej Dziecinie rozpoznać i przyjąć nadchodzącego Zbawiciela świata.