Gdyby porównać sposób, w jaki „synowie tego świata” zabiegają o bezpieczeństwo życia doczesnego, to może warto postawić pytanie, czy „synowie światłości” przejawiają podobną gorliwość i inteligencję w trosce o życie wieczne?
Chcę iść za Nim razem z całym umiłowanym przez Niego stadem. Jestem pewien, że On wróciłby po każdego. Bez wyjątku. Każdy zabłąkany zostałby odszukany i uratowany.
By odejść od swych najbliższych, nadto i siebie się zaprzeć, potrzeba większej miłości, która pozwoli nadać właściwe ramy wszystkim innym relacjom.
To właśnie jest ogromne pragnienie Boga – Królestwo Boże zapełnić nami.
Gdy dziś, wspominając wszystkich wiernych zmarłych, staniemy nad mogiłami naszych Bliskich, nie myślmy o nich w czasie przeszłym. Oni naprawdę SĄ; bardziej niż byli, kiedy doświadczaliśmy ich obecności naszymi nieudolnymi zmysłami. Są w rzeczywistości bardziej rzeczywistej niż ta, którą znamy. Są otoczeni Miłością dużo większą od tej, którą my kiedykolwiek moglibyśmy ich darzyć
Chciałabym, aby moja wiara była przynajmniej mikroskopijna. Według słów Jezusa, właśnie taka wystarczy, by dokonywać wielkich dzieł.
Trzeba nam zachować pamięć o cudach, jakich Jezus stale dokonuje w naszym życiu. Ta pamięć sprawi, że już nigdy nie zegniemy się tak bardzo, abyśmy przy Bożej pomocy nie potraflii powstać i znów się wyprostować.
„Pan Bóg uczynił nam wielkie rzeczy i ogarnęła nas radość” (Ps 126)
By spotkać Pana trzeba wytrwałości i konsekwencji. Trzeba wierności, gdy mija pierwszy entuzjazm i zapał. Trzeba obecności i miłości, które są wymagające.
W głębi swojej duszy usłyszałam wówczas całkiem wyraźnie słowa: „Tak naprawdę niczego nie posiadasz. Niczego – nawet własnego życia”.