Ty wiesz, że nam „którzy nie widzieliśmy” czasem bywa trudno, więc przychodzisz do nas ze Swymi otwartymi ranami i ze Swoim Miłosierdziem. Otwórz Panie moje serce, abym już nie była niedowiarkiem, ale wierzącym.
Jakże krótka bywa droga od radości do smutku, od euforii do rozpaczy, od miłości do nienawiści, od „Hosanna” do „Ukrzyżuj Go”.
Tylko Bóg potrafi dać dosłownie wszystko, po to, aby nas – swoje często niewierne i niewdzięczne dzieci – zbawić. Tym „wszystkim” dla Boga jest Jego Jednorodzony Syn – Jezus Chrystus.
Klękając u kratek konfesjonału, każdy z nas przypomina trędowatego, i jak on, jest człowiekiem, który nie chce zgodzić się na życie z dala od Boga.
Może już najwyższy czas odkurzyć tak rzadko używaną Biblię? To przecież w niej ukryte jest słowo Boga, które ma moc odmienić moje i twoje serce.
Gdy już dowiemy się „gdzie mieszka”, czyli Kim tak naprawdę jest nasz Bóg, zanośmy tę wiedzę i osobiste świadectwo o Nim do tych, którzy są tuż obok.
Jesteśmy dziedzicami tego światła. Otrzymaliśmy je na samym początku jako dar miłości Boga dla człowieka.
Pamiętajmy, że i my wszyscy jesteśmy w ręku Boga, dla którego „nie ma nic niemożliwego” i bez którego nawet jeden włos nie spadnie nam z głowy. Zaufajmy Mu! Złóżmy wszystkie swoje troski w Jego dobre ręce i powtórzmy za Maryją: „Niech mi się stanie według Twego słowa”.
Ludzie, których spotykamy na swej drodze, nie stanęli na niej przypadkowo. Jedni mogą nas ubogacić, innych to my możemy zaprowadzić na drogę wiary w Jezusa Chrystusa.
Wszystko, co uczyniliśmy i czego nie uczyniliśmy tu i teraz, w Dniu Ostatecznym przemówi za nami lub przeciwko nam.