Wszystko ma swój czas. Jest czas żałoby i smutku, ale jest również czas radości, czas świętowania. Tak jest w życiu codziennym każdego z nas, ale podobne zasady obowiązują i w sferze duchowej.
Ze zdania się wyłącznie na własne siły już tylko krok do braku zaufania i niewiary w Bożą moc. Jezus chce, abyśmy nauczyli się polegać na Bogu, który troszczy się o każde ze swoich dzieci.
Jeśli odrzucimy Chrystusa, który jest Życiem, to cóż nam pozostanie? Nie bądźmy więc piewcami śmierci, lecz Życia, które ofiaruje nam nasz zmartwychwstały Pan.
Codziennie możemy usłyszeć Dobrą Nowinę pozostawioną na kartach Ewangelii, możemy spotkać „świadków”, którzy własnym świadectwem, a nawet ofiarą z własnego życia gotowi są poprzeć prawdę o Zmartwychwstaniu Jezusa. Uwierzmy ich świadectwu.
Czy w pewnym sensie nie przypominamy tych ewangelicznych przeciwników Chrystusa? Czy i my nie próbujemy "zgładzić" Jezusa w naszym codziennym życiu, byle tylko nic się w nim nie zmieniło?
Celnik w przeciwieństwie do faryzeusza – miał świadomość własnej niedoskonałości, a jego żarliwa modlitwa połączona ze skruchą, to w istocie pokorna próba odnowienia więzi z Bogiem i wyznanie wiary w Boże miłosierdzie.
Jezus domaga się od swoich uczniów, a więc i od nas, abyśmy starali się być jak Bóg, który jest doskonały w swej miłości!
Przykład nie zawsze „idzie z góry”. Czasem warto pochylić się nad dzieckiem, niziutko, niemal do samej ziemi, by nauczyć się czegoś bardzo ważnego.
Jezus czyni apostołów i wszystkich swoich uczniów – w tym i nas – „współtwórcami” cudu rozmnożenia.
Gromniczna Matko Boga – przebacz nam, że nie potrafimy odpowiadać miłością na miłość Twojego Syna i nie doceniamy Ofiary, jaką Bóg złożył z miłości do człowieka