Jezus lubi pojawiać się nieoczekiwanie. Wydawałoby się, że w najmniej odpowiednim momencie, gdy wydaje się, że wszystko stracone, że nic się już nie da naprawić, że jesteśmy całkowicie sami i bezradni.
Dobrze byłoby na nowo uwierzyć, że prawdziwie miłość wystarczy.
Bóg dał nam wszystkim zdrowe pragnienie dawania i przyjmowania miłości – także przez dotyk i fizyczną bliskość. Tłumienie tego pragnienia sprawia cierpienie nam samym, ale także tym, którym moglibyśmy przyjść z pomocą.
Gdy mamy pragnienie czynienia dobra – róbmy to. Nie rozważajmy czy się to nam opłaca czy też nie. Po prostu siejmy radość i dobroć.
Czasem narzekamy, że jest tyle zła na świecie. I na tym narzekaniu poprzestajemy, bo mówimy sobie: „Nie mam na to wpływu, moje wysiłki na nic się nie zdadzą, bo będą kroplą dobra w morzu zła”. Tymczasem Jezus mówi: „Wy dajcie im jeść” – wy czyńcie ten świat lepszym.
Życie pokazuje, że człowiek jest specjalistą od innych. Wyraźnie widzi grzechy i braki drugiego człowieka. Problem pojawia się wtedy, gdy stanie w prawdzie i przyjrzy się samemu sobie.
„Potem wszedł do świątyni i zaczął wyrzucać sprzedających w niej. Mówił do nich: Napisane jest: Mój dom będzie domem modlitwy, a wy uczyniliście go jaskinią zbójców”.
Ci, którzy trwają przy Bogu bez względu na okoliczności, nie muszą się niczego obawiać. Przyjaźń z Jezusem jest gwarancją bezpieczeństwa na chwile zagrożenia i niebezpieczeństw.
Na małym „ekranie” białej Hostii odbija się życie Boga – Człowieka, Zbawiciela świata, ale też odbija się życie każdego zwykłego człowieka, który jest „obrazem i podobieństwem” Boga!
Zadajemy sobie dziś pytanie: jeżeli świat został stworzony dobrym, dlaczego są epidemie, kataklizmy, choroby i cierpienie?