Jezus zapowiada ból. Ale zawsze taki, który kończy się nowym życiem i radością. To naturalne, że cierpimy. Co więcej – dzięki przyjmowanemu cierpieniu możemy włączać się w Jego ofiarę. A także w Jego zwycięstwo nad śmiercią i złem.
Czasami może nam się wydawać, tak jak uczniom, że mamy za mało pieniędzy, rzeczy, umiejętności, czasu, itp., żeby się podzielić tym z innymi. A dzisiejsza Liturgia Słowa pokazuje, że nawet mając niewiele, można dawać.
Dobrze by było gdybyśmy dzisiaj zadali sobie w głębi naszych serc kilka pytań. Czy Bóg jest dla mnie naprawdę pierwszy? Jakie miejsce zajmuje w mojej hierarchii wartości? Czy nie kreuję sobie innych bożków? Jakich?
Jezus nie odrzuca, nie ośmiesza, ale akceptuje i przyjmuje człowieka z całą jego biedą, ze wszystkimi ułomnościami.
A ty i ja czy mamy obok siebie braci i siostry, którzy mogą przynieść nas do Jezusa? Bóg z pewnością chce dać nam towarzyszy drogi. I czy są ludzie dla których my jesteśmy oparciem w ich duchowej drodze? Nigdy nie wątpmy, że i my możemy komuś pomóc.
Starzec Symeon powinien być w każdym wierzącym człowieku. Jest symbolem zawierzenia, ufności i różnych ludzkich pragnień. Jednak najpiękniejszym momentem w jego życiu staje się spotkanie z Bogiem, którego bierze na ręce. Dotyka Go.
Dziś radując się wyjątkową rolą Maryi w Bożym planie, prośmy Boga, aby pokazał nam, jak bardzo jesteśmy dla Boga ważni. Prośmy Go, by objawił nam swoją niewyobrażalną miłość, którą umiłował nas przed założeniem świata.
Być może dzisiaj, przed Panem, musimy zadać sobie pytanie, jak mamy być rozsądni jako synowie światłości, czyli jaka ma być nasza szczerość w relacjach z Bogiem i braćmi?
Jezus wyrzuca złe duchy – wyrzuca to wszystko, co mamy nagromadzone w sobie, może od wielu lat ukrywamy gdzieś jakieś grzechy, zranienia? On chce to wszystko wyrzucić, oczyścić, odbudować to, co może zaczęło obracać się w ruinę.
Żyjąc z Bogiem w wieczności, będziemy mogli cieszyć się z uczestniczenia i kontemplowania tego, co już teraz widzą i w czym uczestniczą aniołowie i archaniołowie.