„Przyszedłem rzucić ogień na Ziemię, a jakże pragnę, ażeby już zapłonął”.
W sobotę, 19 października br., mija 40. rocznica męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Jednym z mniej znanych faktów z jego biografii jest to, że przez lata był on związany ze środowiskiem medycznym, zarówno jako duszpasterz, jak i pacjent.
Dzisiejsza Ewangelia stanowi dla nas, wierzących, lekcję o tym, co jest najważniejsze w życiu duchowym i religijnym. Przestrzega nas przed tym, co możemy zaniedbać i uczy, na co zwracać uwagę.
Jezus również od nas oczekuje nawrócenia i przyjęcia nowego życia według Ewangelii. Zawsze szanuje naszą wolność, ale zaprasza i wskazuje na szczęście w Królestwie Niebieskim.
Dziś do drzwi naszego serca puka nie kto inny tylko Jezus – Jeszua, puka ten, którego imię znaczy „Bóg zbawia”.
Do grona przyjaciół cierpiących osób z pewnością można zaliczyć św. Faustynę. Jak mało kto, ona cierpiała bardzo wiele. Zrozumie zatem każdego i będzie blisko osoby chorej, samotnej, smutnej, zniechęconej, umierającej. Nie tylko będzie towarzyszyć, ale pozwoli zobaczyć, jak żyć, gdy boli dusza lub ciało.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus objawia nam ważną prawdę: aniołowie w niebie nieustannie wpatrują się w oblicze Boga Ojca. Podobnie my, podczas modlitwy, możemy w naszych sercach adorować oblicze Boga, łącząc się z aniołami w uwielbieniu i tęsknocie za ostatecznym spotkaniem z Nim w królestwie niebieskim.
Kiedy kompletnie nie widzę wyjścia z sytuacji, a łzy rozpaczy targają mną całą, wtedy oddaję wszystko Bogu słowami: „Jezu, ufam Tobie! Jezu, ja już nic nie mogę zrobić, ale Ty możesz wszystko”.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko uważał, że zawód pielęgniarki i lekarza jest najbliższy powołaniu kapłańskiemu. Nic więc dziwnego, że zawsze troszczył się o osoby chore i cierpiące jak i o personel medyczny. Był z nimi do końca swych dni.
Te historie dowodzą, że niezależnie od osobistych ułomności, można osiągnąć bardzo wiele dzięki życiowej pasji, determinacji i pomocy drugiego człowieka.