Rok 2024 w Apostolstwie Chorych przeżywaliśmy jako IX Rok Nowenny przed 100-leciem istnienia wspólnoty w świecie. Jego tematem była modlitwa. Z tej okazji przez cały rok zapraszaliśmy do lektury tekstów o modlitwie autorstwa ks. prof. Marka Chmielewskiego. W bieżącym numerze publikujemy ostatni odcinek tego cyklu.
Ikona Świętej Rodziny ma wyrażać głęboką jedność małżeńsko-rodzinną. Reflektując nad ową jednością, warto przez chwilę wpatrywać się w tę ikonę. Zachwycić się, zaczerpnąć, medytować.
Boję się bólu, choroby, cierpienia i duszy, i ciała, wzdrygam się na samą myśl, że mogę zostać „ukamienowanym” jak mój poprzednik – jeden z siedmiu pierwszych diakonów kościoła. Bóg niewinny, Radość wielka, Zbawiciel Świata, Maleńki Jezus! To się jednak dzieje naprawdę – zabijają nas na świecie przez wzgląd na Twoje imię, Panie – zabijają!
Bywa, że ktoś się cieszy, bo inny płacze. Jest to radość z cudzego nieszczęścia. Bywa i odwrotnie, że ludzie smucą się z czyjeś radości. Obie te postawy niszczą więzi między ludźmi. Niszczą także tego, kto im ulega.
Dlatego mam dwoje uszu, a tylko jedne usta – aby więcej słuchać. Najpierw słuchać, by usłyszeć, co Bóg mówi do mojego serca przez brata. Chcemy dziś wraz z Janem Chrzcicielem poruszyć się, zadziwić się, zdumieć, zasłuchać i zawołać, wydając okrzyk – Maranatha!
Jezus docenia i chwali wiarę tych, którzy przynieśli paralityka. Potrzebujemy siebie razem, aby docierać do Jezusa, który daje zdrowie duszy i ciała. Paralityk zaczął chodzić i otrzymał odpuszczenie grzechów.
Adwent, czas oczekiwania na przyjście Pana, nabiera szczególnej głębi, gdy uświadamiamy sobie, na kogo czekamy. To czas radosny, bo oczekujemy Boga, który jest dobry, miłosierny, kocha nas i troszczy się o nasze potrzeby. Dzisiejsze Słowo Boże zachęca nas, byśmy otworzyli swoje serca – zarówno na nasze słabości, choroby, jak i na nasze pragnienia i potrzeby.
Służę duszpastersko chorym indywidualnie przybywającym do Sanktuarium, w szczególności udzielając im sakramentu namaszczenia chorych i spowiedzi. Równolegle pełnię obowiązki proboszcza w dziewiętnastu wioskach w okolicach Lourdes.
Czas w Sanktuarium był prawdziwie błogosławionym czasem. Było to dla mnie wydarzenie, którego wspomnienie jest wspierające na czas zwykłej, szarej codzienności. Wróciliśmy i przywieźliśmy tą dobrą atmosferę do domu, do rodziny.
Dopóki patrzę wyłącznie w dół i myślę tylko o tym, co mam, co mogę stracić, to nie ma nadziei. Jest tylko lęk. Kto może zabrać ten lęk? Tylko Bóg, który jest Miłością, bo prawdziwa miłość usuwa lęk.