To dobry tekst na początek okresu adwentowego. Przypomina nam bowiem, byśmy przestali być pobożnymi smutasami i nie tracąc swej pobożności odzyskali radość dziecka.
Adwent po łacinie oznacza „przyjście”, „przybycie”. To kolejny nowy początek. Niech więc przybędzie!
Dzisiejsza Ewangelia jest historią pierwszych powołań. Nie ma w niej miejsca na przypadki, ani na zbiegi okoliczności.
Chiara przeczuwała, że zbliża się kres jej życia na ziemi. Jaki prezent w takiej chwili zostawić ukochanemu synkowi? W dniu pierwszych urodzin małego Francesco napisała do niego list. Dwa tygodnie później, 13 czerwca 2012 roku, odeszła do Pana.
Jeśli uda nam się nie zasklepić w skorupie egoizmu i własnych doczesnych pragnień, to nagle zauważymy, że śmierć już nie przeraża, bo „stanie się bramą, która nas wprowadzi do Nieba”.
Z trudem rozprostowałam palce i wtedy z mojej dłoni wypadł ten medalik. Nie należał do mnie. Nigdy niczego takiego nie miałam. Pomyślałam, że pewnie jakaś pobożna pacjentka lub pielęgniarka włożyła mi go do ręki. Tylko po co?
Słowa, niespodziewane w takiej chwili, jak ta i w takim miejscu jak to: „…my ponosimy słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił”. Świadectwo wiary w miejscu kaźni. Wiara w obliczu krzyża. Wiara mimo wszystko!
Teraz, gdy listopad – miesiąc szczególnej pamięci o naszych bliskich zmarłych – zmierza ku końcowi, warto prosić Tego, który pokonał śmierć, aby w chwilach próby pozwolił nam pamiętać, że jest Bogiem z nami – Bogiem, Który z nami płacze i Który pragnie nas umocnić.
Gdy ogarnie mnie pokusa minimalizmu, gdy zacznę się uspokajać, że nie jest tak źle, że są gorsi ode mnie, że nie robię przecież nic złego – pozwól pamiętać, Panie, że Ty oczekujesz ode mnie choć odrobiny „szaleństwa” i wysiłku.
Za kilka dni skończy się Rok Wiary ogłoszony w Kościele przez papieża Benedykta XVI. Jego graficznym znakiem rozpoznawczym jest między innymi łódź. Czy udało mi się wraz ze ślepcem z dzisiejszej Ewangelii „wypłynąć na głębię”?