Słowo Boże przypomina mi dzisiaj, że nie jestem kimś „znikąd”. Przypomina mi, że nie jestem zbiegiem okoliczności, przypadkiem, wybrykiem natury. Przypomina mi, że jestem częścią Bożego planu miłości i że mam w tym planie swoje niepowtarzalne i wyjątkowe miejsce.
Świadectwo Boga w Jego Synu jest trwałe i nie skończyło się wraz ze śmiercią Jezusa. Po Jego zmartwychwstaniu ewangelia o zbawieniu jest głoszona przez cały czas.
Jezus każe patrzeć na znaki czasu! Naucza, byśmy byli czujni i mieli otwarte oczy. Bo na nurtujące nas pytania Jezus daje odpowiedź w wydarzeniach naszej codzienności.
Na każdym etapie życia duchowego mogą pojawić się wątpliwości. Nie należy się tym przerażać. Istotne jest to, co z nimi zrobimy. Czy pozwolimy im zapuszczać korzenie w naszych myślach i sercu, czy też zaczniemy szukać odpowiedzi u samego źródła i przyjdziemy z nimi do Jezusa.
Każdy człowiek w pewnym sensie nosi w sobie bunt wobec Boga. Bunt ten wynika z wykrzywionego przez grzech pierworodny obrazu Boga, który w oczach człowieka przestał być kochającym Ojcem a stał się tyranem, któremu trzeba służyć.
Chciałabym, aby moja modlitwa była dialogowaniem z Bogiem, ale ufnym i otwartym. Pragnę w tym czasie oczekiwania na Boże Narodzenie słuchać Słowa, by docierało do mnie kim On jest.
Czas adwentu skłania do refleksji, do zastanowienia się, na jakiego Boga ja czekam, czy w ogóle czekam?
Uczmy się - właśnie teraz - patrzeć na świat odnowionym spojrzeniem, a wtedy nie „przegapimy” przychodzącego do nas Boga.
Czasem tak bardzo jesteśmy przywiązani do swoich poglądów i do swoich racji, że niezależnie od tego kto i co mówi, nie potrafimy się zmienić. Nasze uszy są zamknięte na słowa, które naruszają nasze dobre samopoczucie, wskazują, że powinniśmy coś w sobie zmienić.
A może twoim Zwiastowaniem jest choroba, cierpienie, wobec której jesteś bezradny. A ty, jak Maryja, pytasz czy nie przerośnie cię to wszystko, czy dasz radę...