Mimo ogólnego zdezorientowania i wielkiego niepokoju, jedno wiedziałam na pewno – muszę się modlić. Oprócz próśb o zdrowie mamy, przede wszystkim dziękowałam Bogu za jej życie i za całe dobro, które do tej pory było jej udziałem.
Mimo strachu o los najbliższej osoby, mimo wielu przeszkód i chwil niepewności, jestem wdzięczna za to doświadczenie, bo ono nauczyło nas czegoś bardzo ważnego.
Także sam chory i niepełnosprawny oraz jego bliscy są wezwani do ciągłej kontemplacji piękna życia i tajemnicy cierpienia. Także człowiek chory może zdobywać – na miarę swoich możliwości – wiedzę bioetyczną.
Upływający czas nie osłabił mojej sympatii do poczciwego kłapoucha. To jego ciepłe spojrzenie, delikatne futerko i beztrosko wyszpicowane uszy były dla mnie symbolem pracowitości, łagodności i wierności. Zawsze twierdziłem, że w ośle jest coś szczerego!
Często więc zamykałam w swoich dłoniach jej pogodną twarz, przypominając sobie wówczas niezliczone chwile z dzieciństwa, gdy to mama opiekowała się mną podczas choroby.
Jako uczniowie Jezusa możemy, mamy prawo, ale także i obowiązek wyznać zewnętrznie swoją wiarę.
Podążam nieśmiało za Trzema Mędrcami, by razem z nimi podnieść do swego policzka Królewskie Dziecko. By w Jego twarzy rozpoznać miłujące oblicze Króla królów i Pana panów.
U progu nowego roku kalendarzowego pozdrawiam wszystkich Czytelników miesięcznika. Wierzę, że rok 2018 będzie dla nas wszystkich pełen Bożego błogosławieństwa. Tego życzę i o to się modlę.
Opieka nad chorym w domu wciąż jest niedoceniana i niejednokrotnie spychana na peryferie medycznych potrzeb. Tymczasem stanowi ona bardzo ważny, a w wielu przypadkach nawet najważniejszy element całego procesu leczenia. Jest bowiem stała i systematyczna.
W bieżącym roku przypada 160. rocznica objawień Matki Bożej w Lourdes. Z tego powodu XXVI Światowy Dzień Chorego obchodzony 11 lutego, zyskuje dodatkowo uroczysty charakter.