Przychodzą dni, tygodnie, kiedy wiara wydaje się słaba, malutka, prawie niewidoczna, jak ziarnko gorczycy.
Czy ja dostrzegam znaki czynione przez Jezusa?
Bóg pozwala rosnąć pszenicy i chwastom obok siebie. Nie pozbywa się od razu tego, co trudne i szkodliwe. Jest wyrozumiały i cierpliwy.
Musi być wzajemność. Ja trwam w Jezusie, a Jego Słowo we mnie. A wtedy przynoszę owoc,owoc obfity w Jezusie.
Nasza sytuacja w pewnym sensie jest podobna do tej, którą przeżywała Maria. Też może mówimy sobie, że przecież jesteśmy zwykłymi ludźmi i to nieraz poważnie chorymi. Kto nas będzie słuchał?
Wakacje są dobrym czasem, aby zadbać o higienę życia duchowego, powrócić do pogłębionej modlitwy Słowem Bożym.
Dzisiejszy fragment Ewangelii mógłby być dowodem na to, że Jezus był okropnym synem, który nie szanował swojej matki, ale tak naprawdę chodzi o coś innego.
Ważniejsze od tego, czy doświadczymy znaku, jest zaufanie Bogu, iż mocen jest uczynić go – jeśli zechce. Bóg daje znaki, ale musimy otworzyć oczy i serce, aby je zobaczyć.
Dlatego właśnie trzeba z niego korzystać jak z leku: we właściwych dawkach i we właściwy sposób. Musi być czas na pracę, ale musi być także czas na dobrze pojęty wypoczynek. Czas na działanie, ale i czas na modlitwę, skupienie, przebywanie sam na sam z sobą i z Bogiem.
Pomagając bliźniemu, dajemy naszym czynem świadectwo o miłosierdziu Boga.