Gdybyśmy chcieli na nowo sklasyfikować gatunek ludzki, określając jego cechę dominującą, to idealnie pasowałoby określenie człowiek poszukujący.
„Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział”.
„Panie (…) nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój. (…) Lecz powiedz słowo, a mój sługa odzyska zdrowie”.
Czy niosę swój krzyż i trwam przy Chrystusie?
Zapewne niejeden z nas chowa głęboko w sercu ostatnie chwile spędzone ze swoimi bliskimi i ostatnie słowa, jakie padły z ich ust, zanim powrócili do Domu Ojca Niebieskiego. Niezależnie od ewentualnej, spisanej wcześniej, czy wypowiedzianej woli, właśnie te ostatnie słowa nabierają szczególnego znaczenia i przyjmowane są jako swoisty testament Zmarłego.
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Bardzo chętnie życzymy sobie szczęścia przed ważnymi wydarzeniami, ale by czuć się spełnionym człowiekiem, potrzebujemy go w każdej chwili życia.
Pan nie powołuje zdolnych, ale uzdalnia powołanych, by pełnili Jego wolę.
Jezus troszczy się o nas niezależnie od tego, co ludzie sądzą na ten temat.
„On stał się człowiekiem, aby człowiek, który stał się wewnętrznie głuchy i niemy z powodu grzechu, był w stanie usłyszeć głos Boga, głos Miłości, która przemawia do jego serca, i w ten sposób sam nauczył się mówić językiem miłości” (Benedykt XVI).