Jezus przyszedł ukazać ludziom pełnię Miłości Bożej. Nie tylko opowiedzieć o niej, ale dać o niej świadectwo swoim życiem.
Człowiek sam z siebie faktycznie niewiele może. Niechętnie ustępuje, niechętnie schodzi z drogi, niechętnie wyciąga rękę do zgody. Człowiek sam z siebie nie potrafi kochać. Jego miłość i zdolność przebaczania pochodzą z Boga.
Są ludzie, którzy nie potrafią wysiedzieć spokojnie na jednym miejscu. Ta cecha sprawdza się zarówno w podejściu do przeżywania swojego czasu wolnego, czy codziennych prostych zajęć, jak i do poważnych, życiowych decyzji. Chyba takich osób jest coraz więcej wśród nas i coraz łatwiej to zauważyć.
Jezus pochyla się nad naszym smutkiem i trudami i nigdy nie pozwoli, żeby cierpienie nas przerosło.
Kiedy jest nam ciężko, kiedy w naszych rodzinach pojawiają się problemy: patrzmy na Świętą Rodzinę, pamiętając, że Im też nie było łatwo.
Po ludzku przebaczenie bywa trudne, ale Jezus mówi, że mam przebaczać zawsze.
Dzisiejszy fragment Ewangelii bardzo dobrze pokazuje, co zmieniło się od czasów Starego Testamentu. Dawniej funkcjonowały surowe kodeksy praw, które jasno wyznaczały granice ludzkiego postępowania. Nakazywały lub zakazywały jakiś postaw, ukazywały w bardzo jasny sposób drogę, którą ma kroczyć człowiek, aby być blisko Boga. Niestety jednocześnie sprawiały, że ta bliskość była niekiedy tylko pozorna, zewnętrzna, nie zawsze szczera. Wszystko zmieniło się wraz z przyjściem Jezusa na ten świat.
Brak czasu, zmęczenie, konieczność natychmiastowej pomocy drugiemu... tak łatwo rozgrzeszam się z niedostatków modlitwy.
Próbujmy zgodę i pokój budować najpierw w środowiskach naszej codzienności.
"Kościół żywy i prawdziwy to jest serc wspólnota".