Wiele w naszym życiu jest próśb, które kierujemy do Boga.
W Bożym zamyśle nie ma człowieka nieużytecznego, Ojciec obdarował każdego i rozliczy nas z miłości.
Oto pojawia się nowa rzeczywistość, która nas wypełnia i daje życie. Nie ma po co wracać! To wszystko minęło, wyczerpało swoje zasoby istnienia. Prawdziwe życie dopiero jest przed nami, a jego moc nigdy się nie wyczerpie.
Jezus naucza dzisiaj, że Jego Królestwo nie będzie czekało z przyjściem, aż będę gotowy je przyjąć i do niego wejść. Jezus nie będzie zwlekał ze swoją miłością i ze swoimi wymaganiami. Jezus nie stworzy dla mnie sprzyjających warunków do praktykowania dobra.
Jezus uzdrawiając trędowatych pokazuje wszystkim, że może zdziałać wielkie rzeczy nie wypowiadając nawet żadnych słów. Nic nowego, prawda? A jednak, na co dzień ciężko to przyjąć za pewnik
Najpierw służba Panu. Za tą zewnętrzną służbą musi iść nasze osobiste oddanie. Wiara wzrasta poprzez posłuszeństwo, przejawiające się wypełnianiem woli Pana nie tylko w naszych uczynkach, ale także w naszych myślach i pragnieniach.
Na początku dzisiejszego fragmentu Ewangelii Jezus mówi do nas, że jest nieprawdopodobnym, aby w przyszłości nie doszło do zgorszeń.
Pan Bóg ofiarował Tobie i mnie cudowny dar życia duszy, dar światła – już przy poczęciu. I duszę bogato wyposażył.
Posiadanie „mamony” nie jest jeszcze grzechem, łatwo jednak staje się „okazją” możliwą do wykorzystania w wieloraki – nie zawsze godziwy - sposób.
Jezus jest wierny swojej misji. Konsekwentnie ją realizuje, nie zważając na trudności i przeszkody. Wie, Kim jest. Jego miłość nie cofa się przed niczym.