Jezus bynajmniej nie upomina Marty z powodu jej służby, ale z tego powodu, że pozwala ona się ogarnąć przez niepokój, który sprawia, że przestaje rozumieć, co jest naprawdę ważne, a co drugorzędne.
Jezus w dzisiejszej Ewangelii zaprasza nas właśnie do postawy pełnej pokory. Jeśli czynimy cokolwiek w imię Boże, chciejmy czynić to z pokorą, uznając siebie samych za nieużyteczne sługi. Pokora i wiara idą ze sobą jak dwie siostry, ręka w rękę.
„Miłość w stosunku do Boga i miłość w stosunku do człowieka to dwuskrzydłowe drzwi, które otwierają się i zamykają tylko razem”. Kiedy patrzę, a udaję, że nie widzę, kiedy próbuję „przejść obok”, pomóż mi pamiętać, że miłość Boga jest niemożliwa bez miłości bliźniego.
Być Bożym dzieckiem, którego „imię zapisane jest w niebie” znaczy o wiele więcej, niż wszelkie zaszczyty, przywileje i zdolności... Czy mam tego świadomość? Czy ta prawda jest w stanie przynieść mi radość i „dodać skrzydeł”?
Treść dzisiejszej Ewangelii uświadamia mi na powrót, że życie z Panem Bogiem w codzienności nie ma nic wspólnego z cyrkiem czy paradą iluzjonistów. Odkrywam, że Bóg pragnie mi się objawiać w każdym prostym wydarzeniu. Nie będzie specjalnej prezentacji mocy i cudów. Nie będzie uroczystej gali.
Choćby dało się wykroić tylko kilka marnych centymetrów miłości – Ty nie rezygnujesz. Choćby było mnie stać tylko na jakieś nędzne skrawki i obrzynki dobroci – Tobie to wystarczy.
To zupełnie inna logika, niż ta, którą rządzi się świat. Według niej największy jest najmniejszym, a ostatni pierwszym. To jest logika Boża.
«Żył pewien człowiek...»
„Gdy wszyscy pełni byli podziwu dla wszystkich czynów Jezusa, On powiedział do swoich uczniów: «Weźcie wy sobie dobrze do serca te właśnie słowa: Syn Człowieczy będzie wydany w ręce ludzi»”.
Jezus nie jest obietnicą ale Obiecanym, który przyszedł!