«Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem»
Tylko realizując miłość można naprawdę wypełnić Boże prawo i być bliżej Boga - Pana Nieba i Ziemi, także Pana szabatu.
Potrafimy dobrze wymierzyć i przyszyć wygodną łatę Ewangelii do naszego życia. Smakujemy wino, ale nie zmieniamy serca. Wypełniamy praktyki, ale nie kochamy. Jesteśmy „w porządku” przed ludźmi, ale naprawdę nosimy w sobie zdzierców, oszustów i formalistów.
Jezus przychodzi z wielką delikatnością, subtelnością i taktem. Podnosi i wydobywa człowieka z tego, co sprawia, że leży on „rozłożony na łopatki”, z tego, co sprawia, że nie może podnieść się o własnych siłach.
Są i takie upokorzenia, które powoli uczą nas pokory, która jest cnotą. Tak rozumiana pokora nie ma nic wspólnego z upokorzeniem.
Papież Franciszek zauważył kiedyś, że woli Kościół, który być może nawet się „ubrudził” od tego, który nic nie robił i pozostał „czysty”. Naucz mnie Panie codziennej „wierności w małych rzeczach”.
Maryja nie stawia siebie w centrum, bo w centrum jest Jezus. To On zaradza wszelkim brakom, to On rozwiązuje problemy. Maryja prowadzi do Jezusa i na Niego wskazuje. I to jest najważniejsza lekcja dla nas. Ratunku trzeba szukać u Jezusa. On wie jak napełnić stągwie ludzkiego życia. On wie, czego potrzebuje serce człowieka.
Faryzeusze przez takie a nie inne zachowanie stawali się dla ludzi przewodnikami, którym tak naprawdę nie można było zaufać, bo prowadzili ich na manowce życia, z dala od autentycznej miłości Boga i bliźniego.
Ileż odwagi musiała mieć ta młodziutka, nastoletnia dziewczyna, aby uwierzyć w to wszystko, co się działo i w to, co jeszcze miało się wydarzyć.
Jezus ofiaruje nam to przykazanie jako słowo już wypełnione, zrealizowane przez Niego samego. On żył miłując Ojca ponad wszystko.