Jezus uzdrawia, wypędza złe duchy, nieustannie okazuje miłość, serdeczność i litość – w dobrym tego słowa znaczeniu – swojemu ludowi, tak jak zapowiadali prorocy, a od przywódców tego ludu słyszy zgryźliwe pytanie: „Jakim prawem to czynisz?”.
Panie Jezu, czy moje życie to głos wołający do wszystkich, że Ty jesteś i że Ty żyjesz!?
Bóg przychodzi także – a może szczególnie wtedy – gdy człowiek czuje się najbardziej opuszczony. Przychodzi w kruchości życia. Właśnie wtedy jest najbliżej i czeka, by Go rozpoznać.
Życie pokazuje, że człowiek jest specjalistą od innych. Wyraźnie widzi grzechy i braki drugiego człowieka. Problem pojawia się wtedy, gdy stanie w prawdzie i przyjrzy się samemu sobie.
Święty Jan Chrzciciel w życiu kapłańskim przypomina mi, że zostałem posłany przez Boga, że jestem „głosem wołającym”, który można usłyszeć na szpitalnych oddziałach czy w konfesjonale.
Nasze problemy i nasze cierpienia są maleńką kroplą wobec tego, co przeżywał Jezus dla naszego zbawienia. On chce byśmy przyjęli Jego jarzmo, bo wtedy będzie nam lżej.
Liturgia Słowa mogłaby wskazywać, że w dzisiejszej uroczystości chodzi o poczęcie Jezusa, a jednak to święto oddające cześć przede wszystkim Matce Bożej.
On widząc ich wiarę, rzekł: „Człowieku, odpuszczają ci się twoje grzechy”.
Ludzie, których spotykamy na swej drodze, nie stanęli na niej przypadkowo. Jedni mogą nas ubogacić, innych to my możemy zaprowadzić na drogę wiary w Jezusa Chrystusa.
Niech ujrzę, ślepiec marny, że jesteś w dotyku czułych ludzkich dłoni, w każdej kropli potu, w każdej cząstce ciała, które mi powierzasz abym je kochała.