„Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają słowa Bożego i go przestrzegają”.
Po wielu stoczonych z różnym skutkiem walkach wiem, że nigdy nie mogę być pewna, że wszystko we mnie jest pozamiatane i przyozdobione. Każda taka pewność kończy się tym, że zło przybiera siedmiokrotną siłę.
Dziś do drzwi naszego serca puka nie kto inny tylko Jezus – Jeszua, puka ten, którego imię znaczy „Bóg zbawia”.
Apostołowie wezwanie o nauce modlitwy skierowali do Pana Jezusa. Był dla nich autorytetem. Widzieli, jak się modli. Zobaczyli, że Jezus przekładał modlitwę na pracę ewangelizacyjną. My również winniśmy szukać autorytetów modlitwy.
Jezus proponuje nam, abyśmy zatrzymali się i wsłuchali w to, co On ma do powiedzenia. Z tego wsłuchania się, potem mamy podejmować każdy konkretny czyn. Każdy nasz czyn poparty jest refleksją, która jeszcze bardziej przybliża nas do Mistrza z Nazaretu.
Zabezpieczeniem przed współczesnymi zafałszowaniami Ewangelii jest uważne czytanie całego Pisma świętego, szczególnie ksiąg Nowego Testamentu. Potrzebne jest też dokładnie studiowanie Katechizmu Kościoła katolickiego, gdzie zawarte jest całe nauczanie Kościoła.
Dla Jezusa najcenniejsze i największe jest to, co w oczach świata niewiele znaczy. To co małe, On stawia za wzór. Tym najmniejszym On oddaje w posiadanie Boże Królestwo.
Panie Jezu, cieszę się, że moje imię zapisane jest w niebie. Wierzę, że przygotowałeś dla mnie miejsce i że mnie kochasz i pragniesz. Jakie to szczęście, że mogę słuchać Słowa Bożego, które przemienia moje serce.
A może jestem znudzony wszystkim i nie potrafię zachwycić się pięknem przyrody, docenić darów mi danych, zachwycić się sobą – Jego stworzeniem i Stwórcą. Chyba lekarstwem na to wszystko – chorobę grzechu – jest nasze nawrócenie. Nie nawrócenie kolegi, żony, męża, Kościoła, ale najpierw moje własne! „Biada Tobie Korozain, Biada Tobie Betsaido”...
Jezus posyła do świata także chorych, a więc tych, którzy wydają się być zupełnie nieużyteczni i nieprzydatni. Jezus poleca im, by szli i byli Jego świadkami w ubóstwie środków i zewnętrznych możliwości. Zleca im odpowiedzialne zadanie wstawiania się za tymi, którzy działają ewangelizacyjnie, „na zewnątrz”. I nie są oni tylko jakimś dodatkiem do wspólnoty, ale jej podporą i racją bytu.