Skoro Jezus jest panem młodym, to my, ludzie wierzący w Niego, możemy się czuć Jego oblubienicą. Radosną, szczęśliwą oblubienicą.
Jezus pokazuje nam dzisiaj, że ma moc zwyciężania zła. Musimy Mu tylko na to pozwolić.
„Bo” i „ale”. Dwa krótkie słowa, które mogą sprawić, że zamiast Chrystusa, postanawiamy zatrzymać nasze małe, kruche szczęście, które tak naprawdę szczęściem wcale nie jest.
Jezus kieruje pytanie do Swoich przyjaciół. Wskazuje przez to, że najgłębsze poznanie dokonuje się nie tylko na podstawie obserwacji, lecz przede wszystkim na drodze międzyosobowej relacji.
Mądrość Bożego planu odsłania się człowiekowi nie wtedy, kiedy przejęty jest swoją ważnością i przekonany o swej mądrości, ale wtedy właśnie, kiedy przestaje liczyć na swą mądrość.
Najważniejszy wydaje się fundament, na którym osadzimy „dom” naszego życia, to co postawimy w nim na pierwszym miejscu, to czym się kierujemy w naszych życiowych wyborach.
Każdy z nas może być jak dobre drzewo i rodzić dobro. Musimy tylko oczyścić nasze serca.
Kiedy Bóg wkracza w życie człowieka, ten często zachowuje się nieracjonalnie i zaskakująco. Bywa tak dlatego, że działanie Boga rzadko mieści się w ludzkiej głowie. Boga może „pomieścić” jedynie ludzkie serce.
Tak naprawdę chodzi zwłaszcza o to, aby w naszym osądzaniu nigdy nie zabrakło miłości.
„Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać?”