Otwarte mieczem serce Bożej Matki uczy nas przyjmowania, zachowywania i wcielania w życie Bożego Słowa, nawet za cenę niezrozumienia, bólu i cierpienia.
Kontemplując Krzyż Pański, trwajmy w dziękczynieniu wobec Boga Ojca, za Syna Jego Jednorodzonego
Nie znam przecież czyjegoś serca, ale chętnie osądzam i oceniam. Nie znam przecież okoliczności, czyichś doświadczeń i zranień, ale z ochotą potępiam. To błędne koło oskarżeń i pretensji przerywa dziś Jezus.
To Prawo dla każdego, kto pragnie w szczerości serca codziennie wołać do swego Niebieskiego Ojca: „I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.
Jezus podkreśla, że istnieją dwie drogi – droga życia i droga śmierci. Nie ma trzeciej, neutralnej opcji. Kto nie kroczy w stronę życia, idzie w stronę śmierci; kto nie podąża za światłem, żyje w mroku.
Ze społecznego i kulturowego punktu widzenia byli to bardzo różni ludzie. Byli przedstawicielami różnych zawodów, mieli odmienne temperamenty, inne oczekiwania. Łączyło ich to, że wybrał ich Jezus.
Dzisiejsza Ewangelia skłania mnie do spojrzenia z szacunkiem także na moje korzenie. One również nie są sprawą przypadku.
„Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź, i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata”.
Jezus pragnie, aby najważniejsze było dla nas nie pytanie o to, co wolno?”, lecz „co trzeba” czynić, aby bardziej kochać Boga i bliźniego.
Posłuszeństwo. Termin, który budzi tyle złych skojarzeń; czyż nie kojarzy się ze służbą i z niewolnictwem? Takie niemodne, nielubiane, „zaściankowe”, „politycznie niepoprawne” no i takie… niedemokratyczne słowo.