Nie na pokaz, nie dla poklasku. Post ma być naszym osobistym przeżyciem dzielonym z Bogiem.
Przed jakim kwasem ostrzega Jezus? Przed kwasem, któremu na imię złość i przewrotność. Przeciwieństwem tego kwasu jest On sam i jedność z Nim. Na szczęście oprócz złego kwasu jest także dobry kwas, z którego będzie dobry chleb.
Bóg objawia nam się każdego dnia na kartach Ewangelii, w Eucharystycznym Chlebie, poprzez dzieło stworzenia i w codziennych wydarzeniach naszego życia. Trzeba tylko czynić użytek ze swoich oczu i uszu, trzeba otworzyć serce na Boże natchnienia i na Jego miłość.
Jak niewyobrażalna musiała być radość oczyszczonego – nie bójmy się tego powiedzieć -„nowego człowieka. Czyż za każdym razem, gdy Jezus dotyka nas swą łaską, nie czujemy w sercu pokoju i radości wynikających z tego Bożego dotknięcia?
Szukający Boga nie dadzą się nabrać obrazom z „krzywych luster”, jakimi stajemy się wówczas, gdy jesteśmy „letni” zamiast „płonąć”, gdy nie ma w nas ewangelicznego zapału, który charakteryzował zarówno apostołów jak i owych 72 uczniów wyprawionych na żniwo „jak owce między wilki”.
Zło nie pochodzi gdzieś z zewnątrz. To smutne, ale to nasze serca mogą być jego źródłem.
Moje działanie będzie pełne miłości jeśli – jak pisze Ewangelista Marek – nie tylko wargami, ale przede wszystkim sercem będę blisko Boga.
Kto nie skorzystałby z okazji, aby choć dotknąć się frędzli szat takiego Uzdrowiciela?! Ludzie szukali Jezusa, ufając, że i oni dostąpią Jego miłosierdzia, że również ich dotknie Boża łaska. I nie zawiedli się.
Nasze „gorączki” mogą mieć różne źródła infekcji. Każdy z nas wie, co nie pozwala nam w pełni służyć Jezusowi. Jezus też o tym wie. Oddajmy naszą nie-moc Jezusowi. Pozwólmy Panu chwycić nas za rękę, po to byśmy mogli służyć na Jego chwałę, we wspólnocie Kościoła.
Trochę smutna ta dzisiejsza Ewangelia. Znowu nienawiść, znowu intryga, znowu śmierć. Jan Chrzciciel ginie przez czyjś kaprys. Ale jest nadzieja, bo ta historia ma także swoją jasną stronę.