Czyżby Jezus także był zwolennikiem teorii, że z rodziną najlepiej wychodzi się na fotografii? Dlaczego kazał czekać na Siebie Swoim najbliższym i nie chciał spotkać się z tymi, którzy byli najdrożsi Jego sercu?
Spraw Panie, by pycha nie zaślepiła nas do tego stopnia, że świadomie odrzucimy największy z Twoich darów - zbawienie.
Jesteśmy dzisiaj świadkami powołania Apostołów: Piotra i Andrzeja oraz Jana i Jakuba. Warto zwrócić uwagę, że Jezus powołuje do grona Swoich uczniów dwa rodzeństwa. To dowód na to, że nasze ludzkie więzi nie są Jezusowi obojętne.
Góra to dobre miejsce na wielkie wydarzenia. Najlepsze! Bóg nieraz wybierał górę, by przekazać człowiekowi coś ważnego. Nie inaczej jest teraz.
To było już prawie dziesięć lat temu, ale z uścisku tamtej dziecięcej rączki nie udało mi się uwolnić do dziś. Ciągle też widzę przed sobą wielkie smutne i zdeterminowane oczy dziecka i słyszę jego wołanie o pomoc – w środku, w mojej duszy.
Dzisiaj po raz kolejny słyszymy w Ewangelii świadectwo Jana Chrzciciela o Jezusie: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. Słowo Boże podkreśla w ten sposób, że prawdziwy Baranek jest tylko jeden i jest nim Jezus Chrystus.
Kiedy dzieje się coś dobrego zawsze znajdzie się ktoś, komu się to nie podoba i kto próbuje „podcinać skrzydła”. W takich sytuacjach trzeba patrzeć na Jezusa i robić swoje.
Dwa odległe w czasie wydarzenia. Inny rodzaj i skala ludzkiego cierpienia. Dwa różne sposoby rozmowy z Bogiem. I różne odpowiedzi…
Kiedy pojawia się Jezus ze Swoją interwencją, wówczas mija i ustępuje wszystko, co niszczy człowieka. Tylko od Niego płynie moc ocalenia.
Zwykli ludzie. Prości rybacy. To właśnie ich zauważa i wzywa Jezus. Oni wszystko zostawiają i idą za Nim. Tak najkrócej można by opisać historię powołania Apostołów.