Czy można być uczciwym wobec Chrystusa nawet jeśli w oczach innych ludzi wydaje się, że nie postępujemy tak, jak powinniśmy? Dzisiejsza Ewangelia przekonuje, że tak.
Jeżeli ktoś ma jeszcze wątpliwości, co do prawdziwego znaczenia Kościoła i jego ważności, dzisiejsza Ewangelia powinna je rozwiać.
W dzisiejszej Ewangelii widzimy strapionych rodziców Jezusa. Nie można się dziwić ich zmartwieniu. Nie mogli przecież długo znaleźć swojego Syna i niepokoili się gdzie może On być.
Słowo Boże nakazuje mi dzisiaj przyznać się, że nie jestem samowystarczalna i nie ze wszystkim potrafię sobie poradzić. Potrzebuję nauczyciela, przewodnika, mistrza. Potrzebuję kogoś, kto złapie mnie za rękę i nigdy nie puści.
Wymagania, które stawia Jezus, wydają się być karkołomne. Czy faktycznie mam schodzić wszystkim z drogi, przymykać oko na zadawaną mi krzywdę i nie chcieć nawet tego, co mi się słusznie należy? Czy Jezus naprawdę chce mieć wśród Swoich uczniów takiego nieudacznika?
Niejednokrotnie w naszym życiu szukamy usilnie powodów, dla których moglibyśmy pójść drogą na skróty – łatwiejszą, niewymagającą tak wielkiego wysiłku.
W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus wypędza złego ducha z człowieka w synagodze. Wprawia to świadków tego zdarzenia w osłupienie. Kim jest ten człowiek, któremu nawet złe duchy są posłuszne?
Wiele razy na kartach Pisma Świętego Jezus opisuje nam jak wygląda Królestwo Niebieskie. W dzisiejszej Ewangelii podkreśla jak ważne jest, aby być przygotowanym na przyjście Oblubieńca.
Pan Bóg szykuje dla nas ucztę, jakiej sobie nie wyobrażamy. Na ziemi doświadczamy od Niego niezwykle wiele, ale to, co dla nas przygotował na później będzie prawdziwym weselem.
Które przykazanie jest najważniejsze? Jezus dokładnie nam to wyjaśnia. Nie powinniśmy mieć żadnych wątpliwości.