Lekarstwem na biedę człowieka jest zatem miłość Boga. Miłość, która poszukuje, przebacza i przygarnia. Wciąż na nowo.
Jezus przemawia do nas dzisiaj w niełatwy sposób. Aby zrozumieć Jego słowa, musimy szeroko otworzyć nasze serca.
Czasem wystarczy mi zwykłe lenistwo, by odrzucić zaproszenie samego Boga i zapomnieć o błogosławieństwie z dzisiejszej Ewangelii: „Szczęśliwy ten, kto będzie ucztował w Królestwie Bożym”.
Jeszcze nie jestem gotowa, by zaprosić do swojego życia ułomnych, ubogich, chorych i samotnych. Muszę jeszcze zweryfikować listę gości. Jeszcze nie ma w moim życiu miejsca na taką ucztę.
Często w naszym życiu spotykamy się z osobami, które się zagubiły i czynią zło. Każdemu z nas zdarza się przecież grzeszyć. Jak wrócić na właściwą ścieżkę?
Kiedy stoję nad grobami moich ukochanych – rodziców, dziadków, przyjaciół – zwykle towarzyszy mi dziwne uczucie. Czuję bowiem w głębi serca, ale także w zakamarkach umysłu, że są oni bliżej, niż jestem w stanie pojąć.
Za każdym razem gdy pomyślimy jak bardzo bezsensowne wydaje nam się nasze cierpienie, przypomnijmy sobie słowa dzisiejszej Ewangelii. Jezus pokazuje w niej, że ma kontrolę nad wszystkim. Nad cierpieniem również.
Poganie mieliby dostąpić zbawienia i łaski, prędzej niż ja? Mieliby przede mną wejść do Królestwa Bożego? Gdzie tutaj logika? Czytając słowa dzisiejszej Ewangelii można odnieść wrażenie, że świat jednak nie jest sprawiedliwy.
Panie naucz mnie cierpliwości popartej wiarą, że Twoje słowo kiedyś się spełni, i wiedzą, że Twoje Królestwo do swego wzrostu wymaga czasu.
Znaleźć się wśród najlepszych. Być wybranym. Trafić do elity. Zrobić szybką karierę. Tak współczesny język opisałby to, co przydarzyło się gronu dwunastu Apostołów.