Jakie miejsce Maryja zajmuje w moim życiu? Czy doświadczam Jej matczynej opieki i wstawiennictwa? A może to właśnie dziś po raz pierwszy przyjmę Ją do siebie jak umiłowany uczeń?
Nawrócenie, wiara i chrzest to korzenie naszego chrześcijaństwa. Nawrócenie, wiara i chrzest decydują, że jesteśmy „Chrystusowi”, że jesteśmy chrześcijanami, że należymy do Kościoła. To źródło, do którego stale trzeba wracać.
Bóg powierzył Jezusa ojcowskiej opiece i ojcowskiej miłości Józefa – i Józef nie zawiódł! Stał się prawdziwym ojcem Jezusa – kochającym, wychowującym, wymagającym i troszczącym się o potrzeby swojego Dziecka.
Fragment Ewangelii św. Mateusza rozważany dzisiaj pobudza do refleksji na temat bardzo poważnego problemu – czy wiary można się nauczyć, czy jest to wyłącznie dar od Boga?
Jaki znak wybiorę i przyjmę na drodze mojego życia, mojej choroby, mojego uświęcenia A jakim znakiem ja jestem dla siebie, dla drugich? Świętości, cierpliwości, obecności?
Rodzi się pytanie – przecież Jezus posłużył się pięcioma chlebami, dlaczego więc w koszu widzimy tylko cztery? Tym piątym chlebem jest On sam, w Eucharystii. „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”.
Czy naprawdę wierzę w Jezusa? Czy wierzę Jezusowi i Jego Słowu? Czy też bardziej wierzę sobie, innemu człowiekowi lub opiniom ludzi na mój temat?
Może przyjść czas, gdy trudno będzie powiedzieć w modlitwie „bądź wola Twoja”. Ważna jest wewnętrzna zgoda, która wiąże się z przylgnięciem bardziej do Boga niż do swoich wyobrażeń i planów.
Godne celebrowanie niedzielnej Eucharystii wymaga przygotowania. Nie wystarczy „wskoczyć” do kościoła i „zaliczyć” mszę, najlepiej żeby była krótka. Trzeba się przygotować, trzeba zrobić „rozgrzewkę”, jak sportowcy przed zawodami.
Nasz lęk jest naszym największym wrogiem. Taki lęk wykorzystuje szatan odbierając nam zaufanie do Boga