Jezusowi zależy na mnie. On chce mnie uwolnić z wszelkiego grzechu i kłamstwa, ponieważ mnie kocha. Doświadczenie i przyjęcie Jego miłości prowadzi mnie do decyzji: nie chcę żyć w kłamstwie, chcę żyć w prawdzie i wolności.
Każdego dnia przychodzę z Eucharystycznym Chrystusem do sal naszego szpitala. Jakże często spotykam ludzi, którzy z pewnością określiliby siebie jako wierzący, jednak wszelkie propozycje Komunii, spowiedzi odrzucają, argumentując czasami wręcz śmiesznymi wymówkami.
Lubię sobie wyobrażać, że brak potępienia i słowa Jezusa: „Idź i odtąd już nie grzesz” były dla niej początkiem nowego życia.
Tylko Jezus Chrystus jest Panem życia i śmierci i tylko On daje dostęp do prawdziwego życia. W żadnym innym imieniu nie ma zbawienia!
Aby na to wszystko co znane, przewidywalne - lub przeciwnie - nieznane i niespodziewane, odpowiedzieć całym sercem „tak”, nie wystarczy sama odwaga. Trzeba jeszcze nauczyć się ufać – bezgranicznie i bezwarunkowo.
Piękna jest odpowiedź Jezusa. Mnie znacie, ale Ja nie od siebie przyszedłem. Posyła mnie ten, którego wy nie znacie, ale Ja Go znam. Znam Go; Od Niego jestem; On mnie posłał.
Jezu, często przychodzę do Ciebie z pustymi rękami. Ale wiesz, że noszę w sercu pragnienie szukania woli Tego, który Cię posłał.
Słowa Jezusa „Nie grzesz już więcej, aby ci się coś gorszego nie przydarzyło” wskazują na powiązanie życia moralnego z negatywnymi konsekwencjami.
Mężczyźni, „nie bójcie się wziąć do siebie” kobiet wam powierzonych, czyli zrobić im miejsce w swoim sercu, w swoim domu, we wszystkim, co wasze – bądźcie jak Józef!
Niektórych choroba, śmierć bliskiej osoby przybliży do Boga, będą szukać pomocy na modlitwie, w sakramentach, mszy świętej, przejrzą! A niektórych oddali od Boga, będą Go oskarżać, obrażać i odrzucać. Jest to próba wiary i próba pokory.