Prośmy Boga, by nasze kościoły prawdziwie były domami modlitwy.
Drobne wybory dobra przygotowują nas na wybór ostateczny w chwili naszej śmierci.
Czy mam świadomość otrzymanego daru wiary? Co z nim robię? Pomnażam czy trzymam jak minę zawiniętą w chustkę, z lęku przed Bogiem?
Historia Zacheusza może być dla nas współczesnych ludzi jednym z najbardziej przydatnych obrazów biblijnych, by zrozumieć, jak być może będzie niebawem wyglądał Kościół.
Nie przegapić przechodzącego Jezusa! Nie zmarnować szansy (może jedynej) na uzdrowienie!
Czuwać to również podejmować pracę nad sobą, pragnąć świętości. Czuwać to być gotowym do niesienia pomocy, do służby bliźnim, to wychodzenie naprzeciw drugiego człowieka.
Ileż to razy w naszym życiu chcieliśmy, aby Bóg wysłuchał naszych modlitw teraz, natychmiast. Ileż to razy denerwowaliśmy się, że Bóg nam nie pomaga. Jakże niecierpliwy potrafi być człowiek. A Pan mówi nam dzisiaj żebyśmy uzbroili się właśnie w cierpliwość.
Chrześcijanin to człowiek zaproszony do odczytywania znaków czasu. Chrześcijanin jest także zaproszony do czujności i wierności Bogu w każdej sytuacji życia. Nie znamy bowiem dnia ani godziny, kiedy przyjdzie nam „zdać sprawę” ze swojego życia.
Od samego początku w polskim Apostolstwie Chorych ważną intencją była duchowa troska o naszą Ojczyznę. W święto narodowe tę właśnie intencję warto i trzeba przypomnieć. Zadanie przybliżania królestwa Bożego nie jest bowiem zawieszone w próżni, ono dokonuje się realnie i konkretnie w miejscu i czasie, w którym żyjemy.
Dziesięciu zostało uzdrowionych, ale tylko jeden usłyszał, że jest „ocalony”. Nie ten powstaje do nowego życia, kto doznał fizycznego uzdrowienia z jakiejś choroby, czy nawet wyjścia z grzechów, lecz ten, kto w obliczu takich faktów „oddaje chwałę Bogu”.