Dla każdego z nas nadejdzie ten dzień gdy: „Syn Człowieczy przyjdzie”. Będzie to dzień naszej śmierci. Nie wiemy, kiedy to nastąpi. A więc czy jesteśmy gotowi na spotkanie z Jezusem? Czy myślimy o tym, w jakim stanie zastanie On naszą duszę?
Dzisiaj Chrystus zachęca nas do czuwania – to jedna z najbardziej chrześcijańskich postaw, ale czy jeszcze o niej pamiętamy w czasach dobrobytu i pokoju?
Mam iść i głosić tym, do których Pan mnie posłał (a raczej których mi podarował): mojej rodzinie, przyjaciołom, znajomym, sąsiadom, współpracownikom, pacjentom – wszystkim spotkanym na drodze, którą Pan wybrał dla mnie.
Jak dobrze, że mogę Ci służyć. Każdego dnia, w codzienności, wykonując najzwyklejsze, najprostsze czynności, w szpitalu, moim miejscu pracy, przy łóżku chorego.
Gdy któryś z uczniów Jezusa znajdzie się „na językach” ludzi, wówczas Duch Prawdy przemówi w jego obronie własnym językiem. Będzie to język pełen mądrości, miłości i mocy.
Bóg, który troszczy się o coś tak małego jak wróble, tym bardziej troszczy się o człowieka, o nas.
Jeśli dziś czytasz te słowa Ewangelii, nie bądź sobą przerażony. W każdym z nas jest trochę faryzeizmu, obłudy, trochę duchowej schizofrenii. Jedynym lekarstwem na to wszystko jest Jezus. Nie ma innej drogi, jak dobry rachunek sumienia i szczera spowiedź.
Pokorne przyjęcie trudnego Słowa Bożego może zrodzić w nas postawę nawrócenia.
Zaglądaj w swoje serce. Wtedy będziesz patrzył na Boga i drugiego człowieka z większą miłością.
Niektórzy słuchacze Jezusa obserwują Go, patrzą na niespotykane cuda, a po każdym kolejnym domagają się czegoś dodatkowego; bardziej spektakularnego, mocniejszego. W ich sercach jest niedowierzanie, bunt, ukrywanie prawdziwych uczuć, agresja wobec Jezusa. Zastanawiam się czy kolejny cud cokolwiek zmieniłby w ich życiu?