Ileż to razy w naszym życiu chcieliśmy, aby Bóg wysłuchał naszych modlitw teraz, natychmiast. Ileż to razy denerwowaliśmy się, że Bóg nam nie pomaga. Jakże niecierpliwy potrafi być człowiek. A Pan mówi nam dzisiaj żebyśmy uzbroili się właśnie w cierpliwość.
Chrześcijanin to człowiek zaproszony do odczytywania znaków czasu. Chrześcijanin jest także zaproszony do czujności i wierności Bogu w każdej sytuacji życia. Nie znamy bowiem dnia ani godziny, kiedy przyjdzie nam „zdać sprawę” ze swojego życia.
Od samego początku w polskim Apostolstwie Chorych ważną intencją była duchowa troska o naszą Ojczyznę. W święto narodowe tę właśnie intencję warto i trzeba przypomnieć. Zadanie przybliżania królestwa Bożego nie jest bowiem zawieszone w próżni, ono dokonuje się realnie i konkretnie w miejscu i czasie, w którym żyjemy.
Dziesięciu zostało uzdrowionych, ale tylko jeden usłyszał, że jest „ocalony”. Nie ten powstaje do nowego życia, kto doznał fizycznego uzdrowienia z jakiejś choroby, czy nawet wyjścia z grzechów, lecz ten, kto w obliczu takich faktów „oddaje chwałę Bogu”.
Bazylika, katedra, kościół parafialny – to wszystko miejsca zamieszkane przez Boga. Ale i twoje serce jest przybytkiem Jego obecności.
„Kochany mój – powiedziałam – przebaczam ci wszystko i przytulam do serca. Płakaliśmy obydwoje; kamień młyński spadł mi z serca. Przyjechał na tydzień i teraz wiem, co oznacza pojednanie”.
Czy zdaję sobie sprawę, że Pan Jezus jest cały czas obecny pośród nas i wszystko widzi, ale szanuje moją wolność?
Warto zadać sobie pytanie o swoje własne mamony codzienności. Za co jestem gotowy „sprzedać” Boga? Czy jest coś, co w swoim życiu stawiam ponad relację z Nim?
Czekam, może o kubek wody mnie poprosisz, może o mały podpłomyk dla siebie...
Żeby innych odnaleźć, samemu trzeba być odnalezionym, by innymi się nacieszyć, trzeba doświadczyć samemu na sobie pociechy samego Pana Boga.