Im bardziej jesteśmy otwarci na działanie Ducha Świętego i pozwalamy, aby On nas prowadził, to tym samym coraz bardziej poznajemy Boga.
Obecność Jezusa wywołuje w nas radość, cieszymy się z bycia przy naszym Zbawicielu, a jednak czasem ogarnia nas też lęk.
Młodość dostarcza sił do walki z grzechem, pobudza do działania, pomaga podnieść się kolejny raz, przebaczyć. Inaczej jest w starości; brakuje sił, łatwo machnąć ręką i zgorzknienie staje się główną pokusą, bo przecież już wiem... Trochę jak w rozważaniach Koheleta o tym, że wszystko już było.
Jezus wie, że ostatecznie każdy nasz smutek przemieni się w radość, która nigdy nie przeminie i której nikt i nic nam nie odbierze. To radość tych, którzy czują się kochani.
Lista duchownych, którzy cierpieli, a czasem życie oddawali, broniąc praw powierzonej ich pieczy owczarni, jest bardzo długa. Ale przecież o tym właśnie mówił Pan Jezus do przyszłych pasterzy Jego owczarni: „Dobry pasterz daje życie swoje za owce.”
I mówić nie możesz, że kochasz, jeśli życia nie łamiesz jak chleb. Bo miłość wymianą jest darów, poznasz ją po owocach i koszach pełnych ułomków rozdanego chleba, po lekkości serca rozebranego z szat, kroplach potu zastygłych jak sól.
Prawdą jest, że my, podobnie jak Filip, chcemy „widzieć”, „patrzeć”, „oglądać”. Warto pamiętać, że czasownik „widzieć” w Ewangelii Jana oznacza także „kontemplować”. „Kontemplując” osobę Jezusa, uczniowie mogli oczami wiary kontemplować tajemnicę Boga Ojca.
Chrystus sam podkreśla, że daje pokój nie tak, jak świat. Na czym polega pokój Chrystusowy i skąd się bierze?
„Obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego…”
Panie jak trwać w Tobie? Jak być Ci wiernym?