To konkretne stawanie się miłosiernymi przykazane przez Jezusa nie należy do zakresu sił człowieka. Przekracza je.
Przemienienie Jezusa na wysokiej górze na oczach jedynie trzech apostołów, Piotra Jakuba i Jana, było zabiegiem prewencyjnym. Krzyż i straszliwa śmierć męczeńska Jezusa była tak potwornym aktem, że Jezus postanowił chronić swoich najbliższych, dając im uprzedzająco mocne świadectwo Jego boskości i chwały z tego wynikającej.
Ta droga zmiany naszego serca, słów i gestów, tego, co myślimy i co robimy, będzie trwała prawdopodobnie do końca życia. A wolność i radość to efekt uboczny tej przemiany. Chciejmy być podobni do Ojca.
Teraz jest czas, mój czas. Sprawiedliwości czy miłosierdzia? Co wybiorę?
W Piotrze wygrało nawrócenie, żywy Chrystus. Wygrało Chrystusowe spojrzenie. A może to, że Piotr nie załamał się i nie poddał rozpaczy, było owocem tego, że ktoś się za niego modlił? Może Piotr skończyłby jak Judasz?
Czego i kogo najczęściej słuchamy w życiu, czym „karmimy” serce, jakimi treściami? Czy treści te są wartościowe, ubogacają nas? Jak często mamy kontakt ze Słowem Bożym?
Intymna rozmowa dziecka z Ojcem, a w niej sprawy zwykłe, codzienne, o które przecież wszyscy ocieramy się przez całe nasze życie. Szacunek i zaufanie, skrucha i przebaczenie, lęk przed niepewnym jutrem. Prośba o pomoc w zwykłych, codziennych sytuacjach, ale również w chwilach duchowego zagrożenia. Z kim rozmawiać o tym wszystkim, jeśli nie kochającym Ojcem?
Jezus utożsamia się z najmniejszymi. Żaden gest dobroci i miłosierdzia wobec nich nie będzie zapomniany.
Post i modlitwa są niezbędne, są pomocą do walki z pokusami. Jeśli pragnę wkroczyć na drogę nawrócenia, zmienić swój sposób myślenia, jeszcze bardziej zbliżyć się do Ciebie, Jezu, potrzebuję mocy Bożej.
Chrześcijaństwo tak bardzo rozwinęło się przez ostatnich dwadzieścia wieków, że niekiedy można zastanawiać się czy nasz sposób przezywania wiary jest taki jak chce Bóg czy jak chcemy my ludzie?