Człowiek z uschłą ręką usłyszał: „Podnieś się i stań na środku”. Zrobił to! Potem usłyszał: „Wyciągnij rękę”. Wysłuchał poleceń Jezusa, zrobił wszystko z dokładnością i ręka stała się zdrowa. Trzeba być przy Jezusie, zasłuchać się w to, co mówi i cierpliwie czekać, aby objawiła się Jego moc.
Takiej bliskości z Jezusem dostępuje każdy z nas w czasie Eucharystii. Jezus w Komunii świętej dotyka nas, dotyka naszego języka, wypełnia nasze wnętrze, duszę i serce. Widzi, co izoluje ciebie i mnie od innych, co zamyka.
Uczniowie wędrują z Jezusem, są tak blisko Boga, a doświadczają wraz z Nim na przykład głodu. Na dodatek są atakowani przez drobiazgowych faryzeuszy. Nieraz byłam przekonana, że bycie w bliskości Boga zabezpiecza przed każdą trudnością i problemem.
Czy mamy świadomość dlaczego przeżywamy post czy wstrzemięźliwość? Nie chodzi o dobre samopoczucie albo udowodnienie, że stać mnie na jakieś wyrzeczenie, odmówienie sobie czegoś, hartowanie silnej woli. Tym bardziej nie o samą tradycję nie jedzenia mięsa. Chodzi o Jezusa.
Zastanów się dziś: czy wierzysz Jezusowi na Słowo? Czy wierzysz, że Jego jedno Słowo może sprawić cud w Twoim życiu? Czy wierzysz, że On może wszystko, bo dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych?
Gdy rozejrzymy się wokół siebie, z pewnością dostrzeżemy wielu chorych, których możemy zanieść Jezusowi w codziennej modlitwie, dobrym słowie i uczynku miłosierdzia.
Często słyszymy słowa, że „wiara rodzi się ze słuchania”. Jaka jest nasza wiara? Czy i jak słuchamy słów Jezusa?
Wewnętrzne zmaganie Pawła jest dla nas wskazówką, by w życiowych porażkach i słabościach zwracać się w stronę Jezusa ukrzyżowanego. Niezwykłe świadectwo dał św. Jan Paweł II, gdy przygnieciony chorobą i cierpieniem, na tydzień przed śmiercią, trzymał się w swojej kaplicy krzyża Jezusa.
Niemal wszystkie języki świata posługują się określeniem „faryzejskiej moralności” i to w tym samym znaczeniu. Określa ono rodzaj niebezpiecznej „zabawy”, jaką jest „gra pozorów”, która prowadzi do zastąpienia prawdziwych wartości ich czysto zewnętrznymi odpowiednikami.
Przyzwyczailiśmy się do oceny kondycji wiary różnych osób klasyfikując ich jako wierzący i niewierzący. Ale co tak naprawdę to oznacza? I czy ten podział zawsze jest taki oczywisty?