Kiedy więc służę innym z oddaniem i troską, kiedy odwiedzam chorego w szpitalu albo samotnego sąsiada z okolicy, zajmuję miejsce po prawej stronie Jezusa Króla. Kiedy w oczach świata staję się ostatni i zapomniany, wtedy dziedziczę Boże Królestwo. Kiedy staję się sługą, jestem największy w oczach Boga.
Łukaszowy opis przywołuje we mnie jeszcze jedno wspomnienie z Miasta Boga. Przypominam sobie piękny kościół wzniesiony na zboczach Góry Oliwnej o sugestywnej nazwie „Dominus flevit” („Pan zapłakał”).
Wolność kroczy nie tylko szlakami walki. Ona podąża także – a może przede wszystkim – drogą cnót, modlitwy i ofiary cierpienia.
Rozmowa z Ewą i Tomaszem Nowakami z Kębłowa w województwie pomorskim, uczestnikami IV Archidiecezjalnej Pielgrzymki Osób Chorych i Niepełnosprawnych do Lourdes.
Wiem, że z położonego u stóp Pirenejów Domu Maryi nie wraca się już takim samym. Niby często wszystko zostaje po staremu, a jednak cień Massabielskiej Skały ma niezwykłą moc przemieniania ludzkich serc.
„Synowie światłości” to ci, którzy przyjęli nauczanie Jezusa. Ich przeciwieństwem byli „synowie ciemności” określeni tutaj jako „synowie tego świata”. Nie dali się oni oświecić poprzez światło Ewangelii i żyli według zasad tego świata.
Bóg nie tylko zabiega o zdrowych, dobrych i bogatych. Szuka szczególnie tego, co chore, kruche i zagubione.
Po Uroczystości Wszystkich Świętych, Kościół modli się za zmarłych, którzy oczekują na pełnię zbawienia w czyśćcu.
Takich „błogosławionych” znajdziemy wszędzie. Wielu ich na szpitalnych łóżkach i wśród tych, którzy służą chorym. Są w domach opieki i w rodzinach borykających się z licznymi troskami. Są wśród dzielnych matek i ojców i wśród troskliwych opiekunów chorych.
W Uroczystość Wszystkich Świętych Kościół daje nam Ewangelię o błogosławieństwach. To z pewnością nie przypadek. Święty bowiem to taki ktoś, kto błogosławieństwami żyje na co dzień.