Jezus od nich nie uciekł – On tylko pozwolił spojrzeć na Siebie inaczej i usłyszeć więcej.
„Jezus sprawia, że się spotykają starzy i młodzi. Jezus jest tym, który zbliża różne pokolenia". Pamiętajmy o tym w dniach, które umownie nazwaliśmy Dniem Babci i Dniem Dziadka.
Większości z nas, ludziom przyzwyczajonym do swej cichej stabilizacji, wydaje się nieprawdopodobne, że tych Czterech mogło ot tak, z minuty na minutę, „natychmiast” – jak pisze Ewangelista św. Marek – porzucić wszystko dla Boga.
Jak bardzo i my pragnęlibyśmy takiego świata: bez chorób i cierpienia, świata, w którym każdy człowiek byłby wolny i szanowany, i każdy mógłby otrzymać to, czego mu najbardziej trzeba.
Zarówno sama gwiazda, jak i Mędrcy klęczący przed Bożą Dzieciną wyrażają prawdę, że narodziny Bożego Syna to wydarzenie, które wstrząsnęło całym wszechświatem.
Tam, nad Jordanem, wydarzyło się coś bardzo doniosłego. Posługując się Janem Chrzcicielem, Janem – „Głosem wołającego na pustyni”, Bóg objawił światu naturę Mesjasza.
Nie wszystko jeszcze pojmowała… Musiała zaufać. Werset mówiący, że „Maryja chowała wszystkie te słowa i zastanawiała się nad nimi w swoim sercu” doskonale opisuje tę drogę Świętej Bożej Rodzicielki – drogę zawierzenia Bogu.
Kiedy w podarunku otrzymała wielki krzyż, powiedziała: „Jestem szczęśliwsza na łóżku z krzyżem, niż królowa na tronie”.
Musiał bardzo kochać, aby uwierzyć już w tym momencie. To tak niewiele: tylko pusty grób, leżące płótna i poskładana chusta.
„W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”.