Patrząc z boku na chrześcijaństwo można dojść do wniosku, że jest ono istnym szaleństwem, wszak wielu dzisiaj chce rozwijać się przez zdobywanie, a Jezus uczy nas żeby oddawać. Być może jest to jedyna droga do szczęścia.
„...poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta...”
Pan Jezus, Nasz Mistrz, ma pełną władzę nad tym wszystkim, co istnieje. Czy w to wierzę?
A może to moje serce jest jaskinią zbójców? Może moje łóżko, do którego jestem przykuty dzień i noc jest pełne złości, zawiści, grzechu, krzykliwości, żalu i pretensji do Jezusa i do człowieka.
Jak trudno czasem uwierzyć, że Bóg o nas walczy do samego końca.
Być może nieraz gdy odczuwamy bliskość Jezusa, doświadczamy „sukcesów” w życiu duchowym, pojawia się w nas pokusa wywyższania się ponad innych, myślenia, że jesteśmy lepsi, że mamy większe względy u Jezusa niż inni.
Jezus obiecuje wiele dóbr od Boga tym, którzy pójdą za Nim. Nawet dóbr materialnych, co może nas dziwić.
Maryja jest Matką nas wszystkich, pokazuje i uczy nas jak trwać przy Jezusie w najtrudniejszych chwilach.
Zatem "niech zstąpi Duch Twój" - tu i teraz - i napełni nas swymi siedmiorakimi darami.
Ciekawi nas i zajmuje to, co nie powinno, a prawdziwym pytaniem, które winniśmy sobie nieustannie stawiać jest to: czy moje życie podoba się Bogu i czy daję Mu się prowadzić? Czy idę za Nim?