Niekiedy mówi się o tym, że dzisiejsze społeczeństwo nie uznaje autorytetów. Być może kiedyś było nieco lepiej, ale z pewnością ludzie szukali w kimś oparcia.
Kobieta cierpiąca na krwotok wierzyła, że Jezus ma moc ją uzdrowić, ale potrzebowała konkretu, dotyku. My też tego potrzebujemy. „A oni wyśmiewali Go.”
To nie do wiary, jak bardzo i dziś, po tylu stuleciach, zachowanie ziomków Chrystusa przypomina nasze własne postawy. Wydaje się nam, że udało nam się zawłaszczyć Boga, jakoś Go „oswoić". Dlaczego? No bo przecież tak dobrze Go znamy...
I ja dziś potrzebuję bardziej Lekarza niż Pana. Dlatego staję przed Tobą z chorobą grzechów własnych, i z wiarą wołam uzdrów Twe podobieństwo we mnie.
W dzisiejszą uroczystość świętych Piotra i Pawła to sformułowanie o Jezusie jako Mesjaszu bardzo mocno wybrzmiewa. Dobrze, żeby dla nas było nie tylko pustą informacją, ale również osobistym doświadczeniem.
Myślę, że Jezus nie chce zniechęcić swoich uczniów, ale jak najlepszy Ojciec chce ich przygotować na trud, nieoczekiwane niespodzianki, ale też na niezwykłą nowość drogi z Nim.
Ile w naszym wołaniu do Pana Boga, w naszej prośbie, jest wiary?
Jezus objawia się jako ten, który ma moc, jako ten, który ratuje człowieka z choroby i zniewolenia. Nie ma znaczenia czy właśnie przebywa pośród małego grona uczniów, czy gromadzi się wokół Niego całe miasto. Nieustannie wypełnia On swoją misję.
Tylko Jezus może uzdrowić, może uleczyć – ale trzeba poprosić i to nie raz, nie dwa, ale zawsze. A może wystarczy poprosić raz, ale za to tak z głębi serca: „Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną”.
Być może trudne doświadczenie choroby jest dla ciebie życiodajne. Dziś jeszcze tego nie wiesz. Daj sobie i Panu Bogu czas, aby więcej zobaczyć i zrozumieć.