Szatan wie doskonale, że wystarczy kropelka goryczy, by cała potrawa miała zepsuty smak. Wie, że wystarczy niewielka ilość kwasu, by zakwasić całą potrawę. Wie, że jesteśmy podatni na przeróżne myśli, które z powodu naszych licznych słabości przyjmujemy, otwieramy się na nie, a potem rozważamy je w sobie.
Tego popołudnia lepiej poznałem siebie. To był dla mnie zimny prysznic. Ale też dzięki temu młodzieńcowi uświadomiłem sobie, jak Bóg jest wobec nas cierpliwy i wyrozumiały.
„Biada”, które Jezus wypowiada do faryzeuszów budzi pewnie dziś u większości słuchaczy pewien niepokój i zmieszanie. Czy mamy świadomość, że my sami nieraz także zachowujemy się jak faryzeusze?
Można dbać o pozory a w środku być zepsutym. Tymczasem ku wolności wyswobodził nas Chrystus, człowiek wolny żyje w prawdzie, jest transparentny, nie chce niczego ukryć, nie komplikuje, jego mowa jest tak-tak, nie-nie.
Jezus nazywa współczesnych sobie ludzi „plemieniem przewrotnym” albo według innego tłumaczenia „złym”, ponieważ nie wierzą Jego słowom i naukom, które głosi. A skoro nie wierzą Jezusowi, komu będą w stanie uwierzyć?
Dzisiaj i ja staję przed Tobą, Boże, z bagażem moich uzdrowień, łask, darów otrzymanych od Ciebie. Jest ich mnóstwo. Chcę Ci za nie stale dziękować.
Dzisiejszy fragment Ewangelii, choć bardzo krótki, niesie ze sobą głębokie przesłanie na temat tego, co możemy rozumieć przez świętość.
Idąc do ołtarza, żeby tam ofiarować dar, trzeba najpierw zostawić dar, cofnąć się od ołtarza i zbratać, scalić, pojednać...
Bóg jest Ojcem, wobec którego dziecko może wyrazić swoje, także niedojrzałe, oczekiwania, ale daje dziecku to, co naprawdę służy jego dobru.
Świadectwo dwóch mężów modlitwy (Chrystusa i św. Jana Chrzciciela) poprowadziło apostołów do sformułowania prośby skierowanej do Jezusa, by i On nauczył ich modlitwy.