Zmysły duchowe na modlitwie – podobnie jak zmysły cielesne w życiu codziennym – mają nam pomagać w głębszym doświadczaniu i pełniejszym rozumieniu tego, co nas otacza.
Musimy rozmawiać o tym, jak odbudować zaufanie pacjentów do lekarzy. Chorzy powinni być pewni, że potrafimy i chcemy chronić ich zdrowie i życie.
Kościół katolicki nie zabrania stosowania alternatywnych metod leczenia, o ile nie wiąże się to z magią i czarami. Kościół wprost ostrzega potencjalnych użytkowników „medycyny niekonwencjonalnej”, jeśli wiązałoby się to z wchodzeniem w sferę oddziaływania uosobionego zła w postaci demonów, złych duchów, czyli ostatecznie szatana.
Człowiek doświadcza głębszego pokoju w sercu, gdy potrafi dać coś z siebie bezinteresownie. Tak zostaliśmy stworzeni przez Boga, stworzeni na Jego obraz i podobieństwo. Bóg istnieje w logice daru z siebie. Gdy człowiek żyje wbrew tej logice, jego życie się rozpada.
Chociaż często czujemy się pozostawieni sami sobie, w rzeczywistości nie jesteśmy sami. Niemen wierzył – i ja również wierzę – że „ludzi dobrej woli jest więcej” i że „ten świat nie zginie nigdy dzięki nim”.
„Byłem chory, a odwiedziliście Mnie” (Mt 25, 36)
Modlitwa za innych jest wielką misją osób chorych.
Aby relacje pracowników służby zdrowia i pacjentów były dobre, potrzeba wysiłku obu stron. Kluczem do budowania tych dobrych i normalnych kontaktów jest wdzięczność, ale także wrażliwość na potrzeby innych i wzajemna wyrozumiałość
Tak zwany normalny świat powinien być wdzięczny osobom z zespołem Downa co najmniej z jednego powodu: chorzy zmuszają świat, by dokonał wyboru, czy chce być cywilizacją, czy tylko „produktem ewolucji”, w którym nie ma miejsca na słabsze osobniki.
Orędzie Ojca świętego na XXIX Światowy Dzień Chorego.