Wymagająca jest dzisiejsza Ewangelia. Nawet bardzo. Trudno jest bowiem rezygnować z własnej woli na rzecz woli Bożej. Trudno jest szukać Jego chwały, a swoją chętnie poświęcać.
Nie lubimy sytuacji kiedy czujemy się niepewni i czegoś nie wiemy. Ale właśnie w tym zadziwieniu i niepewności może do nas przyjść Bóg.
„Od trzydziestu ośmiu lat cierpiał na swoją chorobę”.
Jezu, jak bardzo potrzebuję takiej wiary, potrzebuję takiej godziny, jak bardzo potrzebuję Ciebie, nie tylko na ten czas, ale na moje całe życie i na całą Wieczność.
Tak łatwo nam zasklepić się w sobie, gdyż ból, choroba, zapomnienie przez drugich, zamyka serce. Ale ta droga prowadzi donikąd. Potrzeba mi serce otworzyć na Boga, na prawdę, na drugiego człowieka.
Jezu, uczyń serca nasze według serca Twego!
Z najważniejszego przykazania, aby miłować Boga ponad wszystko i aby miłować bliźniego tak, jak siebie samego, wywodzą się wszystkie wskazania, co do życia człowieka.
Dla wielu dzisiaj Chrystus jest osobą zupełnie niezrozumiałą, przeciwko której buntuje się w imię wolności. A przecież to On wypełnia wszelkie prawo i wyzwala.
Właśnie „dzięki” obecności zła między braćmi możliwe jest doświadczenie sprawiedliwości Boga, która jest zupełnie inna niż sprawiedliwość ludzka.
Prorok nie jest słupem reklamowym, na którym wiesza się przyjazne informacje. Zadaniem proroka jest doprowadzić do wyzwalającej prawdy – a często jest to prawda o ludzkim grzechu, odejściu z drogi prawości i kłamstwie.