Jezus zna myśli uczniów, zna także nasze wyobrażenia, marzenia na temat wielkości. Dzisiaj mówi, żebyśmy przyjęli dziecko.
To nawrócenie czasem polega na odwróceniu się od zła, ale niekiedy na rezygnacji z jakiegoś dobra, aby wybrać większe.
Jezus nie chce być traktowany jak podwórkowy kuglarz, bo Jego nauka nie jest aktorskim popisem, ale słowami życia wiecznego. Cuda przez Niego czynione nie są sztuczkami, ale znakami Bożej mocy, świadectwem, że jest Emmanuelem, „Bogiem z nami”.
Chcę za Piotrem rzec, Chryste – Jezu, Ty jesteś Mesjaszem, moim Mesjaszem, moim Zbawicielem.
Kto wie, jak zapisałby się w historii i Ewangelii Herod, gdyby wtedy pozwolił Jezusowi przemienić siebie? Jak potoczyłby się los ludzi, gdyby zaufali Bogu, a nie wypowiadali słów: „jeszcze nie teraz…”, „może jutro…”, „jeszcze mam czas….”?
W początkowych zdaniach Ewangelii odnajdujemy cztery bardzo istotne czasowniki: „zawołał”, „dał”, „wysłał” i „mówił”. W tych właśnie słowach Jezus upakował dla swoich uczniów cały ekwipunek. Dał im na drogę niezwykły czteropak…
Co myślimy słysząc słowo „Kościół”? Jest w nas wdzięczność za przynależenie do tej wspólnoty, czy raczej wstyd?
„Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają.”
Czy chcę słuchać Jezusa, mówiącego jaka jest Jego ekonomia i Jego królestwa?
Jak nadążyć za przyjęciem treści, jak znaleźć ciszę dojrzewania ziarna Bożego, które jest zasiane dzisiaj dla nas osobiście?