„Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony".
«Ja jestem dobrym Pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają».
Jezus zawsze daje Siebie całkowicie i do końca. Sobie nie pozostawia niczego. Jest darem absolutnym i pełnym.
Ojciec daje Synowi wszystkich ludzi, którzy uwierzą w Niego. Jezus miłuje ludzi, którzy Go otaczają. On nie chce stracić nikogo, nikogo też jednak nie zatrzyma siłą.
To nie jest jakaś wyszukana potrawa, nieznana i na którą można sobie rzadko pozwolić (a niekiedy owo „rzadko” oznacza „nigdy”). Bóg staje się chlebem, bez którego nie przeżyjemy.
Fragment dzisiejszej Ewangelii, a zwłaszcza słowa Jezusa skierowane do szukających Go skłaniają mnie do swoistego rachunku sumienia: „Dlaczego Ja szukam Jezusa? Dlaczego dla mnie jest On ważny?
To już po raz trzeci ukazuje się zmartwychwstały Jezus, apostołom. Dwukrotnie przyszedł do uczniów zgromadzonym w wieczerniku, tym razem objawia się nad Morzem Tyberiadzkim.
Faktycznie tylko Bóg ma moc wydobyć wielkie dobro z czegoś niewielkiego, mało znaczącego i słabego. Tylko On może dać początek dobru, które u swoich podstaw ma skromne środki i ludzką nieporadność. Tylko Bóg może sprawić, że pomnoży się coś, co jest rozdane.
Jezus przemawiając, mówi Słowa Boże, jest więc tym, którego Bóg posłał. Jego nauka nie opiera się na jakiejś ziemskiej, ludzkiej filozofii, lecz pochodzi wprost od Boga Ojca.
Bóg w Jezusie umiłował człowieka i chce wyrwać go spod panowania zła. Chce wyrwać go z nocy. Chce, by człowiek żył wiecznie, dlatego nie wahał się dać Swego Syna Jezusa, by Ten umarł za każdy grzech.