Zręczna odpowiedź Jezusa nie mogła stać się argumentem przeciwko Niemu, a raczej umocniła Jego „pozycję” w głoszeniu Dobrej Nowiny i stała się przestrzenią do przekazania kolejnego bardzo istotnego pouczenia.
Wybór należy do nas. Ale może warto, mimo społecznej alienacji, poczucia osamotnienia ale także wbrew własnym słabościom, zwątpieniom, upadkom i tchórzostwu, stanąć po stronie Chrystusa.
Coraz więcej konfliktów i nieporozumień ma miejsce między ludźmi. Przyczyną tego jest na pewno pycha ludzi i właśnie ich obłuda. Strzeżmy się więc obłudy i pychy.
Jeśli na faryzeuszy spadła kara za krew wszystkich proroków, „przelaną od stworzenia świata, od krwi Abla aż do krwi Zachariasza” – jakie nas musiałyby dotknąć konsekwencje złych uczynków? Pomyślmy o naszych zdradach, dwuznaczności, złych słowach, które ranią bliźnich, Kościół.
Zastanówmy się, co my sami robimy w sprawie budzenia powołań, pomagania młodym w odnalezieniu swojej drogi, wyborze powołania. Czy wspieramy ich chociaż naszą modlitwą? Czy modlimy się o powołania i za kapłanów, którzy służą Chrystusowi?
„A oto tu jest coś więcej niż Salomon, a oto tu jest coś więcej niż Jonasz”.
„Bo wielu jest zaproszonych, a mało wybranych”.
Jezus jasno pokazuje, że błogosławieństwo jest konsekwencją życia Bogiem i że mogę je przekazać dalej.
Jezus wyrzuca złe duchy – wyrzuca to wszystko, co mamy nagromadzone w sobie, może od wielu lat ukrywamy gdzieś jakieś grzechy, zranienia? On chce to wszystko wyrzucić, oczyścić, odbudować to, co może zaczęło obracać się w ruinę.
Możemy skierować na Boga wewnętrzne napięcia związane z życiem, z relacjami, z chorobą. Niejako „pobyć” z trudnymi uczuciami przed Nim, nie tyle z pragnieniem, aby w pierwszej kolejności je zabrał, ale aby je Jemu powierzyć. Złożyć w Jego dłonie. Zaufać Mu.